![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
– Co się stało z oświetleniem kładki i przystanku w Wierzchowiskach? Od kilku dni latarnie nie świecą – alarmuje jedna z naszych czytelniczek. Pierwsze podejrzenie padło na złodziei kabli. Szybko się jednak okazało, że tym razem to nie ich sprawka.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
![Artykuł otwarty](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/open-article.png)
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Od kilku dni ciemności dawały się we znaki okolicznym mieszkańcom.
– Na kładce i przystanku przy ekspresówce w Wierzchowiskach jest tak ciemno, że oko wykol. Jak kierowca busa ma zobaczyć, że ktoś czeka na podwózkę? – żali się czytelniczka, która zadzwoniła do naszej redakcji.
Po naszym telefonie służby serwisowe z lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad udały się na miejsce by sprawdzić przyczynę awarii. Podejrzewali złodziei kabli. Okazało się, że zawinił… mięczak.
– Oświetlenie „wygasił” ślimak. Wszedł do latarni, spowodował zwarcie i wysadził korki. Ekipa znalazła już tylko jego szczątki – mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy lubelskiego GDDKiA. – Latarnie już działają – zapewnia.