Brutalne zabójstwo w centrum Lublina. Przed kamienicą mieszkańcy znaleźli tlące się zwłoki 50-letniego mężczyzny.
Martwy mężczyzna leżał na ławce przed starym budynkiem przy al. Spółdzielczości Pracy w Lublinie, kilka metrów od jezdni. Wczoraj o czwartej nad ranem znalazł go jeden z mieszkańców.
- Nie spałem już, bo syn miał jechać do Warszawy - mówi mieszkaniec bloku, który pierwszy zobaczył zwłoki. - Wyjrzałem na zewnątrz. Ktoś leżał na ławce. Znad ciała unosił się dym. Z początku myślałem, że ktoś usnął i zapaliło mu się ubranie od papierosa. Ale z jego odzieży zostały tylko mankiety. Resztę strawił ogień.
Mieszkańcy zadzwonili po pogotowie i policję. - Lekarz stwierdził na ciele ofiary rany cięte i tłuczone - mówi sierżant Magdalena Jędrejek z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Denat nie był mieszkańcem bloku, przed którym go znaleziono. Nie mieszkał też w najbliższej okolicy. Jego dokumenty mogły się spalić razem z ubraniem. Czy w końcu udało się ustalić tożsamość mężczyzny? Nie wiadomo. Policja nie chciała wczoraj udzielać informacji w tej sprawie.
Udało się nam jednak ustalić, że na pierwszym piętrze budynku przy al. Spółdzielczości Pracy funkcjonariusze znaleźli ślady, które mogą mieć związek z zabójstwem. W korytarzu na klatce schodowej leżała saszetka. Policja nie informuje, co zawierała. Co najbardziej intrygujące - wykładzina podłogi była w kilku miejscach nadpalona.
- A w wieczór poprzedzający zabójstwo tego nie było - zapewnia lokator, który zajmuje mieszkanie tuż przy czarnym śladzie. - Jednak w nocy nie słyszałem żadnego hałasu. Ani w budynku, ani przed nim.
Wczoraj policja zatrzymała trzech mężczyzn. Jednego zwolniono po przesłuchaniu. Dwóch kolejnych - ojciec i syn, mieli po ponad dwa promile alkoholu. Są mieszkańcami budynku, przed którym znaleziono zwłoki. Dziś okaże się, czy mają związek z zabójstwem