Szara ceglana ściana, bok ciągu garaży. Z pojemników naprzeciwko wysypuje się frakcja sucha. Gdyby nie ona, miejsce byłoby idealne. Ale i tak jest niezłe. To jedno z wejść na osiedle od strony ul. Wileńskiej. Kilka schodków pod górę i jesteśmy w przestrzeni sygnowanej nazwiskiem słynnego architekta-wizjonera. To tutaj - pod powitalną mozaiką - umawiam się z Rafałem Lisem i Pauliną Furtak ze Społecznej Pracowni Mozaiki. On: historyk sztuki, ona: architekt krajobrazu
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
- Znałem technikę, ale tylko z teoretycznej strony - przyznaje Rafał. - Szukałem kogoś kto byłby na tyle szalony, by wejść w coś takiego. Paulina zgodziła się od razu.
Paulina tłumaczy mi drogę od momentu pomysłu do wersji ostatecznej. Po drodze jest spacer po osiedlu, wizyta w administracji, koncepcja, projekt, szablon i cały zestaw manualnych czynności jak docinanie płytek, klejenie i fugowanie. Każda mozaika zajęła średnio 15 godzin. Od lipca na os. Słowackiego powstało ich kilkanaście.
13 lipca: Cześć
„Cześć” z potłuczonych żółtych płytek lśni w deszczu. - Świetne! - rzuca ktoś, kto właśnie przechodzi nam za plecami.
Rafał: - To było nasze przywitanie z grupą, techniką, osiedlem. Miejsce pomógł nam wybrać kierownik osiedla, mgr inż. Jerzy Wójcicki.
Paulina: - Jest dobre. Na skraju, ludzie tędy wchodzą na osiedle. A zarazem widoczne z jadącego Wileńską autobusu.
Rafał: - Staraliśmy się za bardzo nie ingerować, nie zasłaniać tego co już było. Te tagi i grafy to jedne z najstarszych w Lublinie.
Żółte płytki, z których ułożony jest napis, prawdopodobnie nie zmieściły się w czyjejś łazience. Bo większość materiałów pochodzi „z darów”. Open call pojawił się w internecie 1 kwietnia: „Zbieramy niepotrzebne talerze i zastawy ceramiczne, płytki i kafelki, lustra oraz inne podobne przedmioty. Ich stan zachowania nie ma znaczenia!”. Jedna pani dała gres, inna płytki, szklarz przekazał 15 kilogramów szkła.
To nie było zaplanowane, ale pani, która odpowiedziała na apel jako pierwsza, dostała nagrodę. A konkretnie prezent otrzymał blok, w którym mieszka.
18 sierpnia: Numerki na Balladyny 18
*”Wprowadzenie dzieł sztuki do miejsc pracy i zamieszkania jest ważnym czynnikiem w wychowaniu estetycznym środowiska i podkreśla walory tej pięknej dzielnicy Lublina”
- Na którymś spacerze po osiedlu wymyśliłem, by zrobić na klatkach numerki. W trakcie pracy okazało się, że to największa zmora. Miałem już dzwonić do miasta, że oddam grant miejski - śmieje się Rafał.
- Użyliśmy innej techniki i materiału: szkła - tłumaczy Paulina. - To trudne, ale za to jaki efekt. Zwłaszcza w słońcu.
To była najdłuższa realizacja (około 30 godzin, ekipa liczyła 8-9 osób, studentów Wydziału Artystycznego UMCS) i pierwsza w środku osiedla. Osiedla, na którym mozaiki to nic oryginalnego. Mieszkańcy mijają je w drodze po bułki do sklepu od prawie 40 lat.
W latach 70. w dzielnicy LSM odbywały się Lubelskie Spotkania Plastyczne. Artyści z całej Polski zostawili po sobie kilkadziesiąt realizacji: malarskich, mozaikowych, rzeźbiarskich - na ścianach szczytowych, prześwitach, w alejach i skwerach. Miały być dowodem ** „praktycznej realizacji założeń socjalistycznej twórczości oraz jej związków z życiem społeczeństwa”.
- Wielu mieszkańców pamięta LSP. Wielu nie, pytają po co to robimy - mówi Rafał. - Odpowiadamy, że my też chcemy wprowadzić sztukę do dzielnicy.
Nie jest to sztuka krytyczna. Tym razem chodzi o to, by było miło.
- Gramy na pozytywach - podkreśla Rafał. - Chcemy, by ludzie na widok naszych mozaik się uśmiechali.
- Zawsze zwracamy uwagę na przestrzeń wokół. Chcemy by nasze prace harmonizowały z otoczeniem - dodaje Paulina. - Większość pracy wykonujemy na dworze, na placach zabaw. Tak, by mogli się w nie włączyć mieszkańcy.
10 września: Łapki Kropki
Leje, ale kotu to nie przeszkadza. Z balkonu na parterze leniwie rozgląda się po okolicy. Rudo-biała Kropka jest prawdopodobnie jedynym kotem w mieście, który ma swoją mozaikę.
- Gdy przyszłyśmy mierzyć klatki, na których robiliśmy numerki, Aneta zobaczyła kładkę dla kota - opowiada Paulina. - Wymarzyła sobie na niej łapki z mozaiki. Potem, jak pracowaliśmy tutaj, poznaliśmy panią Alinę, właścicielkę Kropki. Zapraszała do domu, pilnowała byśmy się z w tym upale nie odwodnili. A Aneta mogła zrealizować swój pomysł.
Równie przypadkiem jak na balkon pani Aliny, mozaika trafiła na jeden z betonowych kręgów pobliskiego placu zabaw. Pojawiła się w miejsce dziury.
- Betonowaliśmy cztery razy, bo ciągle ktoś ten beton wybierał. Teraz z kolei kredą dzieciaki malują. Ale my się z tego cieszymy. O to właśnie chodzi, o interakcję - podkreśla Rafał. I wspomina, że to właśnie na widok starej mozaiki na balkonie jednego z hansenowskich bloków zaświeciła mu się w głowie lampka. - Dlaczego by nie robić tego dzisiaj? - pomyślał.
22 września: Tetris. 13 października: Jaskółki
Idziemy trasą, którą pójdą uczestnicy sobotniego spaceru szlakiem nowych mozaik na os. Słowackiego. Tetris widać już z daleka. Stopklatka z popularnej gry komputerowej od miesiąca zdobi kolejny plac zabaw. Blok dalej i kolejny plac z prefabrykatów. Dziś by nie powstał, unijne normy nie pozwalają się dzieciom bawić na surowym betonie.
Paulina z Rafałem przekonują, że pomysł Hansena wciąż działa, te betony rzeczywiście uruchamiają wyobraźnię. Gdy Małgorzata Wasilek kleiła na żółtych półokręgach swoje jaskółki, oni się bawili. W końcu to przecież plac zabaw.
Ptaki mają nawiązywać do „osiedla jaskółczych gniazd”, jak nazywają os. Słowackiego mieszkańcy. Zdania są podzielone, czy to ze względu na „te dziwne” balkony, czy na wystające tuż pod dachem pracownie, jakie w tamtych czasach budowano z myślą o artystach.
9 października: Maluch
Tego, że mozaika zacznie tak bardzo żyć swoim życiem, nikt się spodziewał. Pomysł, by na ścianie jednego z garaży przykleić żółtego malucha w skali 1:1, jest Kacpra Mykitki. 13-letni gimnazjalista z os. Słowackiego to wielki fan motoryzacji. To on uparł się na Fiata 126 p (propozycja łady go nie przekonała) i na proporcje. On też wybrał miejsce. Jak się później okaże: miejsce magiczne.
Już w trakcie powstawania mozaika budziła ogromne emocje. Kibicowali panowie z administracji, którzy kilka razy dziennie mijali ekipę przy pracy. Nie było przechodnia, który by się nie zatrzymał.
Potem, gdy maluch był już gotowy, zaczęli tu pielgrzymować ludzie z fanklubu malucha. Podobno nazywają to miejsce „sanktuarium”. Podobno stał tu kiedyś „miejski maluch”, coś na kształt roweru miejskiego, tylko z silnikiem. Jak go otworzyć i uruchomić wiedzieli tylko wtajemniczeni. Jeździli, tankowali i odstawiali na miejsce. Skąd ten Kacper wiedział, że to właśnie tutaj?
Wkrótce: 50 na 50, But, Romulus i Remus
W suterenie bloku przy Balladyny 12 Rafał i Paulina pokazują mi trzy nowe mozaiki. Są gotowe, trafią na mur jak tylko przestanie padać. Na amfiteatrze (Łysaku - jak mówią mieszkańcy) wyląduje „50 na 50” (tytuł roboczy) Małgorzaty Wasilek i „Romulus i Remus” Bartosza Cebuli.
Na lepszą pogodę czeka też but. Gdy przestanie padać wyląduje na klatce w bloku przy Skierki 5. Przy wejściu do klatki ma swój zakład szewc. Mozaika w kształcie buta to nagroda za... miłość. Do miejsca.
- Ja bym nie potrafił nigdzie indziej mieszkać! Ja po prostu kocham to miejsce. I tę ulicę Skierki i moje czwarte piętro tutaj - mówił, gdy przyszła do niego z dyktafonem Paulina Paga z Lokatorzy.eu (wszystkie nagrania zebrane w Audiotece Osiedlowej można znaleźć na https://soundcloud.com/lokatorzy-1).
Nie wszyscy pałają do swoich bloków tak żywą miłością. Co z tego, że osiedle tonie w zieleni, ptaki śpiewają i żadnych aut w zasięgu wzroku, skoro mieszkania małe, kuchnie ciemne, łazienki małe, a drzew tyle, że w mieszkaniu ciemno jak w lesie?
(Prawie) czterdzieści lat minęło
Prześwit „wężowca” przy Balladyny 12 (Hansenowie nie chcieli, by wielkie ściany przytłaczały mieszkańców, więc największe bloki wiją się po osiedlu meandrami). Mozaika na ścianach ułożona jest z kawałków glazury, luster, szyb. Po niektórymi widać stare gazety. Autor - jak informuje tabliczka obok - to Zdzisław Stanek. Data powstania: lipiec 1976 r. Artysta nie wykorzystał popularnych szyb z wzorkiem, jakie kiedyś każdy miał w drzwiach od pokoju, bo chciał. Zrobił to, bo musiał.
„Sporo trudności materiałowo-technologicznych oraz dyskusji wywołały kompozycje, którymi pokryto kilkanaście prześwitów w blokach. Z braku szlachetniejszego tworzywa autorzy posłużyli się stłuczką szklaną, farbą, cegłą szamotową, w pewnych przypadkach – ogólnodostępnymi płytkami ceramicznymi” - pisze Ireneusz J. Kamiński w opracowaniu „Lubelskie Spotkania Plastyczne”. - „A niektórych artystów nie oszczędza. – Byłoby błędem pedagogicznym pominąć milczeniem fakt wręcz niechlujnego wykonawstwa jednego z prześwitów (ze skrzynką pocztową). Rzucających się w oczy, irytujących niedoróbek nie da się niczym usprawiedliwić. Niektóre kompozycje zostały już „uzupełnione” swawolną twórczością dzieci oraz młodzieży”.
Położycie mi fugę w łazience?
- Co tu malujecie? - pytają przechodnie.
- Nie malujemy. Układamy mozaikę - odpowiadają artyści.
- Na pewno mrozoodporne? Nie spadnie?
- Ja daję dożywotnią gwarancję. Jeśli coś odpadnie to przyjdę i przykleję - deklaruje Paulina
- Odbieramy ogromny pozytywny feedback, mnóstwo pozytywnych emocji - cieszy się Rafał.
W sobotę, 24 października, Społeczna Pracownia Mozaiki zaprasza na spacer szlakiem tegorocznych prac. „Spotykamy się pod „Cześć” (garaże przy ul. Wileńskiej 9). Przyjdźcie całymi rodzinami, weźcie psa na spacer. Możecie zabrać ze sobą kawę w termosach albo domowe ciasto!”
* Źródło: Ireneusz J. Kamiński „Lubelskie Spotkania Plastyczne”.
** Z założeń ideowo-programowych Lubelskich Spotkań Plastycznych zainicjowanych w lutym 1976 r. z inicjatywy wojewódzkich władz partyjnych.
FORMA OTWARTA OSKARA HANSENA
Idea, której polski architekt, malarz, rzeźbiarz, projektant i teoretyk sztuki Oskar Hansen poświęcił całe swoje twórcze życie. Proponował zerwanie ze schematem nadrzędności specjalistów, stawiał na wszechstronne możliwości ludzi, na relacje miedzy nimi, na „sztukę zdarzeń”. Kładł nacisk na kreatywną rolę jednostki, która miała być współautorem przestrzeni. Realizacje artystyczne czy urbanistyczne miały stanowić tło dla egzystencji człowieka.
Co to oznacza w praktyce? Architekturę projektowaną tak, by można swobodnie ją przekształcać i rozwijać w zależności od potrzeb. „Rodzina się powiększa, moda przemija. Budynek musi być struktura zdolną do transformacji” - tłumaczył Hansen.
Utopijną koncepcję miast przyszłości „Linearny System Ciągły” Hansen sformułował w 1966 roku. Idea zakładała powstanie systemu wielkich aglomeracji, rozciągających się w czterech równoległych pasmach z północy na południe Polski. Strefy mieszkalne poprzedzielane były w nich strefami usług, przemysłu i naturalnego krajobrazu. Przestałby istnieć podział na centrum i peryferie. W skali pomniejszonej LSC został zrealizowany jako Osiedle Słowackiego w Lublinie (1961) i Przyczółek Grochowski w Warszawie (1963).