W klasztorze mogło dochodzić do molestowania seksualnego i bicia zakonnic. Mimo to lubelska prokuratura uznała, że nie będzie nikogo ścigać i umorzyła we wtorek dwuletnie śledztwo.
W tym czasie zbuntowane siostry mieszkały jeszcze w klasztorze w Kazimierzu i nie kontaktowały się ze światem zewnętrznym. Ich przełożona Jadwiga L. wmawiała im, że od nich zacznie się uzdrowienie chrześcijaństwa.
- Okazało się, że list jest wymyślony - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Dlatego ten wątek śledztwa umorzyliśmy z powodu niestwierdzenia przestępstwa.
A co z pozostałymi wątkami? Prokuratorzy przesłuchali wszystkie byłe betanki z Kazimierza. Na złe traktowanie skarżyła się jedna. Katarzyna W. opuściła klasztor jeszcze przez przymusową eksmisją. Twierdziła, że Roman K., zakonnik i duchowy guru betanek, dotykał ją i całował. Nie złożyła jednak wniosku o jego ściganie. A bez spełnienia tego warunku prokurator nie mógł postawić zarzutów.
Była siostra opowiadała też, że przełożona Jadwiga L., powołała w klasztorze tzw. grupę modlitewną. Tworzyło ją 13 zakonnic. Siostry, które osłabły w wierze, były przez tę grupę nawracane. Nazywało się to "omadlaniem”. Wątpiące miały być bite po twarzy i polewane wodą "egzorcyzmowaną”. W ten sposób wypędzano z nich złego ducha.
- Można to potraktować jako naruszenie nietykalności cielesnej. Ale jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego - dodaje Syk-Jankowska.
Ta sama była zakonnica twierdziła, że Jadwiga L. zmuszała ją przemocą do pozostania w klasztorze i zamykała w celi. Ten wątek został z kolei umorzony, bo Jadwiga L. już nie żyje.
Akt oskarżenia udało się za to sformułować prokuratorom z Puław. Prowadzili odrębne śledztwo w sprawie Romana K. Mężczyzna stanie wkrótce przed sądem, bo narozrabiał w październiku 2007 roku, podczas eksmitowania byłych betanek z klasztoru. Ubliżał policjantom, bił ich monstrancją. Roman K. jest dziś wikarym w miejscowości Długosiodło pod Wyszkowem.