Tak źle nie było nawet w pandemii, kiedy cmentarze były zamknięte – mówi pani Edyta, która od 22 lat handluje przed cmentarzem w Lublinie. – To już mój ostatni rok. Zamykam – deklaruje kolejna sprzedawczyni. Znicze i kwiaty w tym roku są horrendalnie drogie.
Pierwsze sygnały, że w tym roku będzie trzeba więcej zapłacić za znicze, dało kilka tygodni temu Ogólnopolskie Stowarzyszenie Producentów Zniczy i Świec. Alarmowało, że jest problem z dostępnością szkła i parafiny. To miało sprawić, że przed 1 listopada Polacy będą łapali się za głowy, wydając pieniądze aby przystroić groby.
Huty szkła dobija drożyzna. Wiele z nich wstrzymało produkcję, licząc że kłopoty są przejściowe, ale nie są i zaowocowało to skokiem cen szkła. Parafina to z kolei pochodna ropy, a co się z dzieje z tym surowcem, każdy widzi.
– Dziś rano tankowałam na Orlenie za 8,24 zł a wczoraj wieczorem jak jechałam, to było 8,19 zł. To jak ma być tanio? – stawia pytanie jedna z handlarek kwiatami i zniczami przed cmentarzem przy ul. Lipowej w Lublinie. Tam właśnie dotarła drożyzna. – To już mój ostatni rok. Zamykam – deklaruje sprzedająca w tym miejscu od 20 lat.
Do już i tak wysokich cen produktów, które kupuje od hurtowników musi doliczyć: placowe, opłacenie biura księgowego, swoją marżę, czy wodę. – Ta ostatnia to 120 zł miesięcznie – ujawnia.
Stąd te wysokie ceny. Znicze i kwiaty podrożały o 50 procent w stosunku do ubiegłego roku, ale podwyżka nie rozkłada się równomiernie. Na jednym ze stoisk przy Lipowej za największy, zdobiony znicz trzeba zapłacić 40 zł. Rok temu kosztował 35 zł. – Ale już taki średniaczek – kobieta pokazuje ładny, biały, zdobiony znicz. – Kosztował 5 zł a teraz 8 zł. Wszystko podrożało… - i przerywa, bo podchodzi mężczyzna i mówi: – Tak tylko zapytam, ile za te kwiaty? – mówi.
Cena to 40 zł, ale za większe trzeba już zapłacić już 50 zł. Mężczyzna odchodzi od słowa.
Pani Edyta pod cmentarzem przy Lipowej handluje od 22 lat. Tak drogo i źle nie było nigdy. – Ludzi nie ma. Nikt nie kupuje – narzeka i mówi, że zwykle o tej porze sprzedaż szła sprawnie. – Lepiej już było podczas pandemii, kiedy cmentarze były zamknięte – dodaje wspominając 2020 rok.
Ceny zniczy 2022
Dziś klientów nie ma chociaż przed cmentarzem znicze są tańsze niż w sklepach. Najmniejsze można kupić za 3. W Lidlu trzeba wydać (bez programu lojalnościowego) 3,99 zł. W Biedronce to koszt 3,49 zł. W Carrefour jest taniej - 2,79 zł.
Dlaczego jest drogo, sprawdzamy u producenta. – Szkło, parafina, knoty, transport, paliwo, energia, koszty pracy, koszty pracownicze – wylicza jednym tchem Tomasz Marzec z firmy Bartek z Trzeciakowa koło Mełgwi, która produkuje znicze. – Mówią, że jest o 50 procent drożej niż rok temu? Potwierdzam – dodaje.
Co do szkła to ceny poszły w górę o 150 procent, ale podrożał też plastik, z którego robi się osłonki od wiatru czy podstawki. – Parafina podrożała o 200 procent. Rok temu jej tona kosztowała 3,5 tys. zł netto. Teraz to 9,5 tys. zł netto. Wszystko przez załamanie rynku wschodniego – mówi przedsiębiorca.
Produkt sprowadzano wagonami z Rosji. Przez zaatakowanie Ukrainy już nie jest to możliwe i dlatego importerzy kupują parafinę w Chinach. Nawet jeżeli uda im się nabyć towar taniej niż bywało to w Rosji, to koszty transportu są gigantyczne. – Wagony z Rosji jechały tydzień. Transport z Chin idzie trzy miesiące i trzeba zapłacić z góry – zdradza kulisy tego biznesu Marzec.
Dariusz Szlęzak jest prezesem Polwaxu, największego w Polsce i jednego z największych producentów i dystrybutorów parafiny w Europie w businessinsider.pl właśnie przyznał, że ceny zniczy w tym roku są wyższe o 20-30 procent. Dodał, że z każdym tygodniem do 1 listopada będą rosnąć.
– I tak będzie taniej niż za rok – ironizuje biznesmen.