Ponad 90 tys. zł wydały władze miasta na trzy ławki i trzy kosze na śmieci. Ławki mają wbudowane panele słoneczne, akumulator i ładowarki do telefonów komórkowych. Prąd ze słońca wytwarzają także kosze, które potrafią same sygnalizować, że należy je opróżnić z odpadów.
Wszystkie trzy ławki (w zestawie ze śmietnikami) stanęły obok drogi rowerowej wzdłuż Bystrzycy. Jedna koło zapory czołowej Zalewu Zemborzyckiego, druga na wysokości miejskich wodociągów, trzecia przed mostem przy Zamojskiej.
Każda z nich to czarny mebel z panelami słonecznymi i drewnianym siedziskiem. Wbudowany akumulator zasila dwa gniazda USB, do których można podłączyć przewód (trzeba mieć własny) i naładować baterię w telefonie. W mebel wbudowana jest też ładowarka indukcyjna. Z instrukcji na ławce wynika, że mebel zapewnia bezprzewodowy i bezpłatny dostęp do internetu. W piątek, gdy testowaliśmy ławki, nie udało nam się nawiązać połączenia.
Towarzyszący każdej z ławek kosz na śmieci również ma panele słoneczne produkujące prąd dla wbudowanej elektroniki.
– Kosz ma dwie diody do wyświetlania poziomu jego zapełnienia – wyjaśnia Justyna Góźdź z biura prasowego Ratusza. – Kiedy jest pełny, urządzenie prześle do firmy odbierającej odpady sygnał, że należy go opróżnić.
Ile kosztowały te nowinki?
Umowa na dostawę i montaż „ławek i koszy fotowoltaicznych” zawarta przez Urząd Miasta z krakowską spółką Seedia opiewa na 90 582,12 zł. Jeżeli podzielimy tę kwotę przez sześć urządzeń, to wyjdzie nam, że każda ławka i każdy kosz kosztowały średnio po 15 000 zł.
Zwykła ławka, taka bez baterii i ładowarek, kosztowałaby 1 500 zł. Zwykły kosz na śmieci, wraz z opróżnianiem, to koszt 1 200 zł. Takie kwoty widnieją w „cenniku miejskim” udostępnionym przez Ratusz jako oficjalna ściągawka dla osób piszących projekty do budżetu obywatelskiego na rok 2021.
Wielokrotnie droższe ławki i kosze stanęły z inicjatywy Urzędu Miasta. Dlaczego?
– Montaż urządzeń ma charakter pilotażowy i ma na celu sprawdzenie funkcjonalności takich rozwiązań – wyjaśnia Justyna Góźdź. – Nowe urządzenia będą służyły rowerzystom, jak również osobom spacerującym wzdłuż Bystrzycy, jako miejsce odpoczynku i umożliwiające naładowanie urządzeń mobilnych. Zastosowanie paneli fotowoltaicznych jest rozwiązaniem ekologicznym, które korzystnie wpłynie na środowisko, poprzez wykorzystanie odnawialnego źródła słonecznej energii.
Były droższe meble
Pod względem ceny nadrzeczne ławki nie dorastają nawet do śrubek słynnej „ławce niepodległości” z pl. Litewskiego, która kosztowała 77 tys. zł, z czego 30 tys. zł pokryła dotacja z Ministerstwa Obrony Narodowej, a resztę wyłożyło miasto. Kolejne 11 tys. zł kosztował projekt budowlano-wykonawczy podłączenia ławki do prądu, bo bez tego nie odtwarzałaby patriotycznych nagrań.
Jeszcze droższe od „ławki niepodległości” były dwa inne meble, które od roku stoją przy ul. Lubartowskiej i Świętoduskiej. Mowa o parkletach, czyli betonowych konstrukcjach z siedziskami z egzotycznego drewna i wbudowanymi donicami z roślinnością. Umowa zawarta przez Urząd Miasta z ich wykonawcą, lubelską firmą Garden Concept, opiewała na 202 tys. zł, czyli po 101 tys. zł za sztukę. Ostateczna cena była niższa, ok. 86 tys. zł za sztukę, bo miasto pomniejszyło zapłatę dla wykonawcy o karę za wielomiesięczne opóźnienie. Wcześniej urząd wydał 18 tys. zł na projekt parkletów, przy czym dokumentacja obejmowała trzy sztuki, a fizycznie zbudowano dwie.