Rozmowa ze Zbigniewem Drążkowskim, prezesem spółdzielni socjalnej Emaus, Człowiekiem Roku Dziennika Wschodniego 2015.
• Jak duży jest Emaus?
- Razem z uczestnikami warsztatów terapii zajęciowej to około stu osób. Ale na stałe, w trzech domach wspólnotowych w Krężnicy Jarej mieszka 31 osób. Plus pracownicy socjalni, którzy mają za zadanie pomagać w organizacji życia i pracy.
• Jak ci ludzie tutaj trafili?
- Najczęściej z ulicy albo z oddziałów odwykowych. Kuratorzy też często dzwonią i proszą, by kogoś przyjąć. Przydałoby się mieć więcej miejsca, bo niestety, czasem musimy zostawić człowieka na lodzie.
• Na długo zostają we wspólnocie?
- Cztery osoby, Ewa, Ania, Kasia i Mariusz są od początku, czyli od 20 lat. Rysiek od 14. Rotacja jest w około 30 proc. społeczności. Ale nikogo za złamanie zasad życia we wspólnocie z dnia na dzień nie wyrzucamy. Dostaje warunek: albo idziesz na terapię i wracasz, albo musimy się rozstać. Na niektórych to działa, nie innych nie. Bo trzeba powiedzieć sobie jasno: jeśli człowiek zda sobie sprawę, że wszystko zależy tylko od niego, to ma szansę. A jeśli przerzuca odpowiedzialność na innych to nie zadziała.
• Z czym są największe problemy?
- Zapewnienie wspólnocie bezpieczeństwa ekonomicznego. Od 2-3 lat mamy równowagę, koszty równoważą dochody. Dajemy sobie radę od pierwszego do pierwszego. Ale jeszcze niedawno pieniędzy wystarczało np. od 1 do 28.
• I co wtedy?
- Wyłączali nam telefony, musiałem negocjować spłatę zobowiązań z zakładem energetycznym i gazowym. To było piekielnie trudne. I ogromny stres. Od tego, czy to żonglowanie się uda, zależy w końcu egzystencja ponad 30 osób, w większości mało zdolnych do pracy. Dlatego przydałby nam się dobry marketingowiec. Mam nadzieję, że na wiosnę kogoś takiego znajdziemy. Wtedy jest sezon na to co produkujemy czyli na ławki, wiaty i kosze parkowe.
• W styczniu otwieracie pizzerię.
- Tak, przy głównej drodze w Zemborzycach. Nie planowaliśmy tego, to był impuls. Jadę kiedyś przez Zemborzyce i widzę, że lokal po sklepie Groszek jest do wynajęcia. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, to że ktoś, kto otworzy tu pizzerię to zrobi niezły biznes. Chwilę później pojawiła się kolejna myśl: Czemu ktoś, a nie my? Przecież własną kuchnię mamy świetną. Mamy też własne owoce, warzywa, co jakiś czas świnię. Najpierw ten mój pomysł był dyskutowany w mniejszych i większych grupkach, potem zrobiliśmy zebranie całej wspólnoty. Jakże się zdziwiłem gdy okazało się, że decyzja jest jednomyślna. W tajnym głosowaniu 100 proc. głosów było na tak. Przyznam, że dodało mi to odwagi.
• Macie już nazwę?
- Jest kilka propozycji, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie ma. Może Garfield? A może Ivo?
• Dlaczego Ivo?
- W czerwcu poszedłem do restauracji Ivo Violante na ul. Zielonej. Tak po prostu wszedłem z ulicy i zapytałem właściciela czy nauczy nas włoskiej kuchni. Zgodził się.
• Płacicie mu za to?
- Nie, nic. Dwie osoby poszły na praktyki do Ivo Italian, ale już po pierwszym dniu okazało się, że to nie ma sensu, bo w czasie pracy nikt nie ma czasu ich uczyć. Dlatego umówiliśmy się z Ivem, że przyjedzie nas przeszkolić do Zemborzyc jak już będziemy mieli piec.
• Zaczął pan pomagać ludziom z upośledzeniem umysłowym już na studiach. Skąd taki pomysł u młodego człowieka?
- Wynikło to z mojej wrażliwości, poczucia odpowiedzialności, myślenia o tym co tak naprawdę ma w życiu sens. Młodzi ludzi zawsze mają jakieś swoje marzenia, plany. Większość z nich je porzuca, bo okazuje się, że życie jest inne niż sobie wyobrażali. A ja nie chciałem rezygnować.
• A dlaczego akurat ruch Emaus?
- Na początku lat 90. Emaus zaprosił mnie na walne zebranie do Kolonii. Poznałem tam przedstawicieli ruchu, który jest ogromny - 300 grup w 40 krajach. Okazało się, że dobrze się wśród nich czuję. A przede wszystkim, że to, co sobie wymyśliłem nie jest żadną ideą fix, ale że to rzeczywiście działa! I tak wkrótce zostaliśmy pierwszą grupą członkowską w Ruchu z krajów Europy Środkowo-wschodniej. Zachowujemy jednak pełną autonomię organizacyjną i finansową.
• Zaczęliście od sklepu z używanymi rzeczami.
- Pierwszy sklep otworzyliśmy w 1994 r. na ul. Chmielnej. Towar był głownie z Niemiec, z Koloni. Kilka lat później postawiliśmy halę w Zemborzycach. Miał to być magazyn, ale gdy wykwaterowali nas z Chmielnej otworzyliśmy tu sklep. Baliśmy się przeniesienia z centrum miasta na peryferia, ale szybko okazało się, że obroty wzrosły.
• Macie też drugi sklep, na ul. Leonarda.
- Od trzech lat. Nie ma tam ani strat ani zysków. Ale to Emaus w Zemborzycach ma swoich stałych klientów. Niektórzy są u nas codziennie.
• Wiele osób oddaje wam swoje rzeczy?
- Mamy dwa samochody ciężarowe, które cały dzień są w terenie. Dziennie jeździmy do 10-15 adresów, choć zdarzają się dni, że trzeba pojechać w 20 miejsc. Dlatego jeśli ktoś ma do oddania ubrania i małe gabaryty to zachęcamy by sam je do nas przywiózł. Pozytywne jest to, że jakoś oddawanych rzeczy rośnie. Bywa nawet lepsza od tego co dostajemy z Zachodu. Ale zdarza się też, że ktoś chce pozbyć się śmieci. Wtedy nie bierzemy w ogóle albo proponujemy odpłatny transport. Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy po wersalkę. Ewidentnie się do niczego już nie nadawała. Właściciel jednak nie odpuszczał. - Jest świetna - przekonywał. - Śpię na niej od 40 lat!
Człowiek Roku 2015
Nagroda kapituły Dziennika Wschodniego
W czasach, kiedy nikt w Polsce nie słyszał jeszcze o ekonomii i przedsiębiorczości społecznej, pod Lublinem prężnie działało właśnie takie przedsiębiorstwo. Stowarzyszenie, a od pięciu lat także spółdzielnia socjalna Emaus, to modelowy przykład tego, jak wartości takie jak solidarność i odpowiedzialność za drugiego człowieka można przekuć w prężnie działającą firmę.
Nie my pierwsi dostrzegliśmy trwające ponad 20 lat zaangażowanie w aktywizację osób, które z różnych powodów znalazły się na marginesie. Zbigniew Drążkowski został już uhonorowany Orderem Oficerskim Odrodzenia Polski, jest laureatem Nagrody Angelusa czy nagrody Złoty Parasol przyznawanej przez Zarząd Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych.
Jako największa gazeta w regionie postanowiliśmy również docenić człowieka, dzięki któremu tak wiele doświadczonych przez życie osób ma pracę i dom.
(z uzasadnienia werdyktu)
FUNDACJA, STOWARZYSZENIE, SPÓŁDZIELNIA
W 1989 r. powstaje Fundacja Między Nami. Udaje się też zdobyć fundusze na zakup ziemi w Krężnicy Jarej k. Lublina. W 1995 roku powstaje Stowarzyszenie Emaus i pierwszy dom wspólnotowy. Podobnie jak wiele grup zrzeszonych w Międzynarodowym Ruchu Emaus, grupa z Krężnicy Jarej zajmuje się zbiórką i sprzedażą rzeczy używanych. Robi to do dziś, choć na tym nie poprzestaje. 5 lat temu członkowie wspólnoty zakładają Spółdzielnię Socjalną Emaus, a w Krężnicy rusza profesjonalna stolarnia, malarnia i betoniarnia. Emaus prowadzi też dwa sklepy z używanymi rzeczami na ul. Leonarda 16 w Lublinie i na ul. Tęczowej 173 w Zemborzycach. Kontakt: tel. (081)750-00-50, emaus@emaus.lublin.pl
CZŁOWIEK ROKU 2015
W czwartek na gali finałowej plebiscytu przyznaliśmy nagrody w pięciu kategoriach. Człowiekiem Roku 2015 w kategorii biznes został Marian Rybak, prezes Grupy Azoty Puławy SA i wiceprezes Grupy Azoty (532 głosów). W kategorii działalność społeczna wygrała Anna Chwałek, prezes Stowarzyszenia Wspólny Świat (622 głosy). Człowiek Roku w kategorii kultura to Mateusz Nowak, aktor i animator kultury (690 głosów). W kategorii sport wygrał Grzegorz Bonin, piłkarz Górnika Łęczna (255 głosów). Statuetka w kategorii zwykły bohater powędrowała do Kamila Piwowarczyka, opiekuna bocianów z Kozubszczyzny (246 głosów). Nagrodę specjalną kapituła konkursu przyznała Zbigniewowi Drążkowskiemu.