Samochody pędzące w kłębach dymu ze spalonych opon przyciągnęły w miniony weekend tysiące widzów na Tor Lublin przy ulicy Zemborzyckiej. Nieliczni przejechali się na fotelach pasażera w ramach drift–taxi.
– To świetny tor. Poziom zawodów jest niezwykle wysoki, a zarazem widowiskowy. Szkoda że to już chyba nasze ostatnie spotkanie na lubelskim torze, bo jak mówią, ten obiekt ma być do przyszłego roku zamknięty – mówi Piotr Jankowski, zawodnik z Warszawy.
Mimo nie najlepszej pogody w niedzielę publiczność dopisała. – To niesamowite, jak drift wciąga. Serce wali, gdy auto idzie bokiem w kłębach dymu. Warto było wydać 60 złotych, aby się przejechać – mówi Jerzy Paluszkiewicz, który przyjechał na tę imprezę aż z Poznania.
Zobacz więcej zdjęć w tekście: Drift Cup - Tor Lublin (relacja za akredytację) |