Duch w Radiu Lublin? Pracownicy lubelskiej rozgłośni są zdezorientowani. Jedni przerażeni wychodzą z pracy wcześniej niż zwykle. Inni zaśmiewają się do rozpuku. Ale oficjalnie mówić o upiorze nikt nie chce.
– Być może to zainspirowało redaktorów, którzy rzekomo spotkali ducha w radiu – mówi jeden z pracowników. Jednak według niektórych, w rozgłośni straszy duch tragicznie zmarłego przed rokiem kolegi. Zdaniem pracowników redakcji, błąka się on po radiowych korytarzach. Jakby miał tu jeszcze coś do zrobienia. Otwiera drzwi, wyłącza komputery, rozwiązuje sznurowadła siedzącym przy biurkach. Ktoś nawet widział niewyraźnie jego postać w ciemnym holu. Sytuacja zaszła tak daleko, że dziennikarze poprosili księdza, by w siedzibie radia odprawił mszę.
– Poproszono mnie, więc liturgia się odbyła – mówi ks. Mieczysław Puzewicz, który w Radiu Lublin prowadzi audycje katolickie. – Według mnie są to urojenia dziennikarek, ale skoro człowiek zginął w tragicznych okolicznościach, warto było się za jego duszę pomodlić. Zresztą z tego, co wiem, „straszenie” już się skończyło.
Ale niektórzy radiowcy nadal żyją w strachu. – Nie wiem czy to prawda, czy nie, ale na wszelki wypadek staram się nie zostawać na noc w pracy – mówi jedna z dziennikarek. – Nie chciałabym być świadkiem żadnego nadprzyrodzonego zjawiska.
Większość dziennikarzy uważa jednak, że historia jest wyssana z palca. – Ktoś chyba bardzo chciał, żeby w radiu coś się działo – mówią.
Andrzej Brudziński, wiceprezes Radia Lublin, nie ukrywał zaskoczenia, gdy zapytaliśmy go o radiowego ducha. Po czym stwierdził, że rzeczywiście taki duch w radiu jest. – Duch uczciwej konkurencji ze stacjami komercyjnymi i duch walki o to, by nasz program był jak najlepszy.