Pracownicy PZL Świdnik mogą być pewni tylko jednego: podwyżek rozmaitych opłat. – Ostatnio właśnie spółdzielnia podwyższyła czynsz. Inflacja, może i mała, ale jest, a zarobki nie rosną – mówi Ryszard, ślusarz z zakładu. – Najlepiej to tu było 10 lat temu, kiedy pracowało się na akord. Potem przestaliśmy zarabiać.
Nieopodal cokołu z helikopterem jest bar. – Co ludzie mówią? Boją się zwolnień? – Mało mówią, tylko piją najtańsze piwo – opowiada barman. – A ogólnie to wiadomo jak jest: syf.
W świdnickich zakładach stosunek produkcyjnej części załogi do administracji jest jak 1:1. To znaczy, że na każdego robotnika na produkcji przypada jedna osoba z biura. To urzędnicy są zagrożeni zwolnieniami. – Wszyscy boją się zwolnień, a w Świdniku innej pracy to nie ma – mówią kobiety z pionu ekonomiczno-finansowego.
Jednak i w halach produkcyjnych, i w biurach nie ma paniki. Na razie jest praca i są jakieś zamówienia. Wiedzą też, że zwolnionych nie będzie więcej jak kilkadziesiąt osób – przynajmniej teraz. – Za pół roku znowu mogą zwalniać – dodaje jeden z zagadniętych pracowników.
– Mamy trochę umów kooperacyjnych i jest co robić – twierdzi Władysław Wierzchoś, frezer w PZL.
Firma trwa dzięki współpracy z 20 firmami zagranicznymi. Największymi kooperantami są Agusta, Airbus czy Aerospatiale. Przychody z kooperacji systematycznie rosną, natomiast gwałtownie topnieją dochody z zamówień polskiego rządu. W tym roku Świdnik nie ma żadnych zamówień.
– Nie jestem pesymistą. Trudną sytuację mieliśmy 3–4 lata temu. Teraz mamy trudności, ale i szansę na poprawę sytuacji – mówi Mieczysław Majewski, prezes PZL Świdnik.
Nadzieją zakładu jest też 4-osobowy samolot I-23 skonstruowany w Warszawskim Instytucie Lotnictwa, który przeszedł już próby w locie. Też miał być produkowany w Świdniku. – Obawiamy się, że tego już nie doczekamy – mówią pracownicy.
– To związkowcy trochę pokrzykują o zagrożeniu upadłością. „Solidarność” ma niedługo wybory i niektórzy chcą się wykazać – mówi Andrzej, „niezrzeszony” tokarz. – Ja wierzę naszemu majstrowi, który mówi, że nie jest źle. Chociaż przydałoby się jakieś zamówienie na Sokoła...