– To nieporozumienie i działanie na niekorzyść szpitala – alarmują w związku z planowanym zamknięciem Pododdziału Onkologicznego przy al. Kraśnickiej w Lublinie jego pracownicy
O planowanym na koniec września zamknięciu Pododdziału Onkologicznego Oddziału Chorób Wewnętrznych, Endokrynologii i Diabetologii szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie pisaliśmy w ubiegły piątek. To jedno z planowanych działań w ramach programu naprawczego, który ma pomóc lecznicy w wyjściu z wielomilionowych długów.
– To wynik analizy ekonomiczno-medycznej. Nie jest tajemnicą, że w związku z bardzo trudną sytuacją finansową szpital szuka oszczędności. Wszyscy pacjenci będą mieli zapewnioną opiekę w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. W sytuacji, kiedy mamy to Centrum, które zapewnia kompleksową opiekę pacjentom onkologicznym, dublowanie świadczeń nie ma sensu – tłumaczył Grzegorz Borek, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala przy al. Kraśnickiej.
– Ten oddział powstał 10 lat temu, kiedy sytuacja lokalowa COZL była znacznie gorsza, część pacjentów musiała leżeć na korytarzu. W tym momencie w nowoczesnych budynkach centrum pacjenci mają komfortowe warunki – przekonywał dyr. Borek, dodając, że odział nie jest duży, więc dla COZL przejęcie takiej grupy pacjentów nie będzie żadnym problemem, a szpitalowi przy Kraśnickiej pozwoli na redukcję kosztów.
Innego zdania są pracownicy pododdziału, którzy zareagowali na naszą piątkową publikację. – Dyrektor szpitala powinien działać na jego korzyść, starać się pozyskiwać nowych specjalistów i tworzyć nowe oddziały wąskospecjalistyczne. Działając z takim przeświadczeniem, że szpital jest kopią innych szpitali, należałoby go w całości zlikwidować – napisali do naszej redakcji.
Podkreślili, że w szpitalach powstają nowe oddziały chemioterapii „ze względu na konieczność skojarzonego leczenia prawie wszystkich nowotworów”. Zwracają uwagę, że oprócz kompleksowego, pełnoprofilowego ośrodka leczenia nowotworów, jakim jest COZL, powstały nowe ośrodki przy lubelskich szpitalach klinicznych – SPSK1 i SPSK4.
– Pomimo znacznego zwiększenia liczby łóżek służących do chemioterapii, w Lublinie nadal brakuje miejsc do takiego leczenia – zauważają pracownicy i tłumaczą, że w tej sytuacji likwidacja ich pododdziału jest niezrozumiała.
– To nieporozumienie i działanie na niekorzyść szpitala, tym bardziej, że pododdział jest dochodowy. Wypracowywał zysk dochodzący nawet do kilkuset tysięcy złotych rocznie – zaznaczają autorzy listu. – Jest on (oddział – red.) konieczny do sprawnego funkcjonowania całego szpitala specjalistycznego. Z leczenia chemicznego korzystają chorzy z innych oddziałów.
W poniedziałek po południu zebrała się Rada Społeczna szpitala, która miała zająć się m.in. planowanym zamknięciem pododdziału onkologicznego. – Punkt dotyczący tej sprawy został jednak usunięty z obrad – poinformował Andrzej Ciołko, rzecznik szpitala przy Kraśnickiej i dodał, że pododdział mógłby działać, gdyby dostał kontrakt z NFZ. – A to stoi pod znakiem zapytania. Aktualny kontrakt kończy nam się 30 września – przyznaje Ciołko.