Klinika Reumatologii i Układowych Chorób Tkanki Łącznej w Lublinie przeżywa oblężenie. Pacjentów jest więcej, niż przewidział fundusz zdrowia. Chorzy leżą w korytarzach, na dostawkach.
– Trafiają do nas pacjenci z regionu, ale też z Podkarpacia, z województwa świętokrzyskiego, nawet z Warszawy. Dlatego zależałoby nam na rozbudowaniu kliniki. To ułatwiłoby diagnostykę, przyśpieszyło leczenie przewlekłych chorób – zaznacza prof. Majdan.
– Od trzech lat jestem stałą pacjentką szpitala – mówi Anna Woźniak, która cierpi na twardzinę układową. – Choroba zaatakowała między innymi krtań i skórę. Schorzenia reumatyczne leczy się długo. A pacjentów jest mnóstwo.
W wakacje chorych jest jeszcze więcej. – W tym okresie trafiają do nas młodzi ludzie z zapaleniem stawów. Choroba jest wtedy konsekwencją infekcji układu pokarmowego lub chorób przenoszonych drogą płciową. Poza tym, lato nie sprzyja niektórym schorzeniom reumatycznym. Słońce często zaostrza chorobę – podkreśla pani profesor.
Lekarze dodają, że ilość przyjmowanych pacjentów zależy od kontraktów z NFZ, które dla Lubelszczyzny są niekorzystne.
– Wciąż brakuje pieniędzy, a zapotrzebowanie na leczenie rośnie – nie ukrywa prof. Majdan.
Co na to lubelski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia? – Jesteśmy na etapie przygotowywania planu świadczeń na 2011 rok. Pisemnie poprosiliśmy świadczeniodawców o informacje na temat planowanych zmian w organizacji leczenia – informuje Karol Ługowski, rzecznik prasowy lubelskiego NFZ. – Ale nikt z Kliniki Reumatologii i Chorób Tkanki Łącznej nie zgłosił zamiaru zwiększania liczby łóżek na oddziałach.