Twardy i ambitny mężczyzna, dlatego awansował - mówi o płk. Wacławie Domańskim, oficerze prowadzącym ks. Wielgusa, jego kolega z SB.
W lubelskim IPN znajdują się akta osobowe Domańskiego. W sumie to ok. stu stron o nim, jego rodzinie i nagrodach, które były mu przydzielane - zwłaszcza, gdy werbował wartościowe źródła informacji.
Urodził się w 1944 r. w Kotlinach (pow. puławski). Pracę w SB zaczynał w 68 roku jako wywiadowca sekcji obserwacyjnej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Później był inspektorem Wydziału IV i następnie awansował na kierownika sekcji specjalnej Wydziału IV, mającej wszelkimi możliwymi sposobami dezintegrować środowisko kościelne.
- W jego aktach nie ma informacji o tym, kogo werbował - mówi Małgorzata Choma- Jusińska, która analizowała dokumenty byłych esbeków, w tym także Domańskiego. - Takie dane znajdują się w sprawozdaniach, które nie były włączane do akt. Zawierają one numery rejestracyjne i pseudonimy. A akta osobowe to obraz kariery zawodowej i ocena funkcjonariusza w oczach pracodawcy.
Dotarliśmy do kapitana S., który razem z Domańskim przepracował kilka lat w jednym pokoju IV Wydziału Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Był oficerem techniki operacyjnej. Dziś jest na emeryturze, mieszka z rodziną w domu jednorodzinnym w Lublinie: kilka pięter, ogród.
Zarówno on, jak i Domański mieli za zadanie wydobywać jak najwięcej informacji o ludziach związanych z KUL, zarówno świeckich, jak i duchownych.
- Szukało się haków. A to, że ten ksiądz ma dziecko, albo że jechał samochodem po pijanemu. I wtedy miało się ptaszka w garści - opowiada. - Ale byli też księża, których nie było czym szantażować.
Jak mówi, zwierzchnicy często wskazywali, na kogo należy zarzucić sidła. - Widocznie któryś z naszych szefów, Edward H. lub Aleksander Ch., wskazał na księdza Wielgusa, któremu potem nadano pseudonim "Grey” - stwierdza. - Czy Domański miał jakiegoś haka na arcybiskupa? Trzymał to w tajemnicy. Takie informacje przekazywał ludziom, którzy byli nad nami.
O Wacławie Domańskim mówi, że był to twardy i ambitny mężczyzna. - I nie taki gaduła jak ja, więc awansował - śmieje się.
Według jednej z ogólnopolskich gazet pułkownik Domański w 1989 roku został negatywnie zweryfikowany i odszedł ze służby. Jest emerytem.