Krzysztof Szydłowski nie kieruje już Socjaldemokracją Polską na Lubelszczyźnie. Dzis sam zawiesił się w pełnieniu funkcji.
- Nie chcę, aby ta sprawa była wykorzystywana przez przeciwników politycznych dla podważania wiarygodności mojej partii - powiedział.
Do zdarzenia doszło w styczniu ubiegłego roku. Strażnicy założyli blokadę na koło zaparkowanego w niedozwolonym miejscu samochodu Szydłowskiego. Kiedy legitymowali polityka, ten wyjął 50-złotowy banknot i włożył go do notatnika jednego z funkcjonariuszy. Stwierdził, że "to załatwia sprawę”. Mundurowi wezwali policję. Całe zdarzenie nagrali dyktafonem w telefonie komórkowym. Komendant Straży Miejskiej powiadomił o zajściu prokuraturę.
Szydłowski od początku twierdzi, że jest niewinny. Tłumaczy, że chciał od razu zapłacić za swe wykroczenie i nie wiedział o tym, że nie można płacić mandatów gotówką.
Sąd nie dał wiary tym tłumaczeniom i skazał byłego senatora na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 3200 zł grzywny. Wyrok nie jest prawomocny, polityk odwołał się od niego. Wczoraj uznał, że do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy wycofa się z kierowania partią. Choć twierdzi, że zawieszenie kierowania partią to jego osobista decyzja, to takiego właśnie kroku oczekiwał od niego szef SdPl, Marek Borowski. Szydłowski zwlekał z decyzją ponad miesiąc.
Lubelską SDPL pokieruje w zastępstwie Izabella Sierakowska, była posłanka i niedawna kandydatka na prezydenta Lublina.
(PAP, DRS)