Jeden z naszych Czytelników powiadomił nas o niebezpiecznym, jego zdaniem, wycieku do Bystrzycy. Zadzwonił też na straż pożarną. Strażacy stwierdzili, że do rzeki prawdopodobnie dostał się jakiś detergent. Ale źródła wycieku nie znaleźli.
Rzeka była pokryta na całej szerokości pianą, która wyglądała jak płynąca kra. Przy samej tamie na wysokości ulicy Firlejowskiej piany było tak dużo, że wiatr ją porywał w powietrze i unosił po całym terenie.
– Rzeczywiście, mieliśmy w poniedziałek wieczorem taką interwencję – potwierdza mł. bryg. Michał Badach z lubelskiej straży pożarnej. – Strażacy, którzy byli na miejscu, nie stwierdzili żadnych substancji ropopochodnych. Ze względu na spienioną wodę to raczej wyglądało na jakiś detergent, który trafił do rzeki
.
W takiej sytuacji straż niewiele może zrobić.
– Gdy mamy do czynienia substancją ropopochodną, rozstawia się zapory, które są w stanie "wyłapać” taką substancję. W przypadku detergentów to niemożliwe – tłumaczy Badach.
Strażacy szukali za to źródła wycieku. Bezskutecznie. – Może substancja trafiła do rzeki z jakiejś myjni, a może ktoś po prostu wlał taki środek chemiczny do rzeki – dodaje Badach.
– Takie sytuacje miały już wcześniej miejsce, ale nigdy na taką skalę – podkreśla oburzony Czytelnik, który poinformował nas o sprawie. – Jestem wędkarzem i czasami lubię sobie posiedzieć nad Bystrzycą z wędką. A ktoś pod osłoną nocy truje środowisko.