Lubelski sąd doszedł do wniosku, że J. nie udowodnili, że ponieśli szkody na tak wysoką kwotę, o którą wnosili w swoim pozwie. Nie przysługuje im też renta. Odszkodowanie się im należy, bo śmierć syna przyniosła im straty moralne i uszczerbek na zdrowiu.
19-letni Robert J. zginął 6 stycznia 1997 roku. Tego dnia został przywieziony wraz z kolegą do komisariatu policji w Łomazach. Policjanci podejrzewali obu mężczyzn o pobicie. Wieczorem w komisariacie zjawił się pijany komendant Zbigniew N. W pokoju dzielnicowych, zaczął przesłuchiwać Roberta J. Rozmowa zakończyła się śmiertelnym postrzeleniem. Początkowo Zbigniew N. został skazany za zabójstwo na 15 lat więzienia. Wyrok został uchylony. Potem Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że komendantowi można przypisać tylko nieumyślne spowodowanie śmierci, bo strzał padł przypadkiem podczas szarpaniny. Zbigniew N. został skazany na cztery i pół roku więzienia i zaraz wyszedł na wolność.
Wczorajszy wyrok nie jest prawomocny. Odszkodowana w porównywalnej wysokości lubelski sąd zasądza w sprawach lekarskich, kiedy np. z winy szpitala pacjent traci częściowo zdrowie. Najwyższe odszkodowania przekraczają 100 tys. zł.