Aż trzy miesiące muszą czekać w Lublinie na wizytę urzędnika ludzie, którzy nie mogą sami przyjść, by wymienić dowód osobisty.
Żeby wymienić stary dowód trzeba przyjść do urzędu z wnioskiem, zdjęciami i dowodem wpłaty 30 zł. A na wniosku złożyć podpis, który będzie naniesiony na plastikowy dowód. - Podpis trzeba złożyć osobiście w obecności urzędnika - mówi Michał Rachoń z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Co mają zrobić ludzie niedołężni, obłożnie chorzy i inwalidzi, którzy nie ruszają się z domu? - Zadzwonić. Przyjedziemy - mówi Krzysztof Rusztyn z Urzędu Miasta Zamość. - Wniosek może złożyć ktoś bliski. Ale bez podpisu. Po podpis przyjedzie urzędnik. A później przywiezie gotowy dowód - dodaje. W Zamościu na wizytę czeka się tydzień. W innych miastach regionu podobnie. Ale nie w Lublinie.
- Trzeba czekać pół roku - usłyszała w piątek nasza Czytelniczka, która ma schorowaną mamę. Sprawdziliśmy. Wczoraj rano podstawiona przez nas osoba zadzwoniła do Wydziału Spraw Administracyjnych (WSA) Urzędu Miasta Lublin pytając o wizytę. - Za trzy miesiące - usłyszeliśmy.
- To kłamstwo - zaprzecza Andrzej Szerlak, dyrektor WSA. - Czeka się tydzień - dodaje. Ale nie umie wyjaśnić, dlaczego urzędnicy każą czekać kwartał albo pół roku.
Kilka minut później Szerlak sam do nas dzwoni. - Trzy miesiące biorą się stąd, że po takim czasie urzędnik przywozi gotowy dowód i formularz do podpisania.
- Bo w przypadku takich osób ich bliscy mogą złożyć do urzędu wniosek podpisany w domu - mówi Szerlak. I daje słuchawkę swojemu zastępcy Lesławowi Mazurowi. - Dlatego dowód zawozimy osobiście, żebyśmy wiedzieli, że nie wydajemy go osobie trzeciej.
Znów dzwonimy do urzędu. Tym razem do Biura Obsługi Mieszkańców. Nasz dziennikarz podaje się za wnuka, który chce wymienić dowód niedołężnej babci. Co się okazuje? Wniosek można złożyć, ale niepodpisany. Urzędnik przyjedzie po trzech miesiącach bez dowodu. Po podpis. - Termin oczekiwania jest bardzo długi - mówi urzędniczka. Tę rozmowę nagrywamy (posłuchaj na www.dziennikwschodni.pl).
Na koniec jeszcze raz dzwonimy do Mazura i Szerlaka. Zastrzegamy, że rozmowę chcemy nagrać. Obydwaj odmawiają, żądając pytań na piśmie.