Cena przed promocją: 8,99 zł. A w promocji 10,79 zł. I jeszcze wpiera się klientom, że produkt staniał o złotówkę. Na takich praktykach wpadł lubelski hipermarket Real. W dodatku nie pierwszy raz. Ale inne sklepy też nie są święte.
Przykładów jest kilka. Do zakupu oleju Real zachęcał klientów darmowym dodatkiem w postaci oliwek. - Produkt bez tego gratisu kosztował 17,99 zł. A z gratisem 19,99 zł. Czyli, to co miało być darmowe kosztowało faktycznie 2 zł - mówi Ewa Wiszniowska, dyrektor delegatury UOKiK.
Real kusił też klientów m.in. promocją pasty do zębów. Przy zakupie jednego opakowania, drugie klienci mogli teoretycznie kupić za połowę ceny. Teoretycznie, bo w rzeczywistości cena takiego zestawu powinna być o 50 groszy mniejsza.
- Albo podczas wprowadzania cen pojawił się jakiś błąd w systemie. Albo to pomyłka w druku naszej gazetki - tłumaczy Gabriela Borowczyk, rzeczniczka Reala. - Na pewno nie było to celowe oszukaństwo.
- Żeby wiedzieć, czy nas nie kantują, trzeba regularnie robić zakupy w jednym sklepie. Wtedy się wie, co jest wabikiem na klienta, a co prawdziwą promocją - mówi Katarzyna Herman, klientka Reala. - Jeśli ktoś nie ma takiego rozeznania, to jak weźmie do ręki sklepową gazetkę i przeczyta, że coś jest gratis, to pewnie uwierzy i kupi.
- Ciągle mamy jakieś promocje. I może być tak, że to ptasie mleczko w poprzedniej promocji kosztowało 8,99 zł, w następnej zniżka była już mniejsza. A cena przekreślona w naszym katalogu to po prostu podstawowa cena bez żadnych promocji - przekonuje Borowczyk. - Prześlemy urzędowi wszystkie wyjaśnienia.
Według UOKiK działania sieci można uznać za wprowadzanie klientów w błąd. Urząd może teraz nakazać Realowi zaniechanie takich praktyk. Postępowanie jeszcze trwa. - To już druga sprawa przeciw sieci Real. Podobną prowadziliśmy w zeszłym roku. I też dotyczyła promocyjnej sprzedaży różnych towarów - przyznaje Wiszniowska. - Takie same praktyki stwierdziliśmy też w promocjach Leclerca i Stokrotki.