Aż ćwierć wieku trzeba było czekać na wyroki w sprawie masakry górników z kopalni "Wujek”.
- Mam nadzieję, że w tej sprawie nastąpił wreszcie jakiś przełom - uważa Janina Gabryszewska, siostra Krzysztofa Gizy. - Do tej pory mieliśmy jedynie ofiary, a winni pozostawali bezkarni.
Zaraz jednak przychodzi gorzka refleksja: - Te wyroki są za niskie - ocenia Gabryszewska. - Przecież ktoś tych górników zamordował. Karę powinni ponieść nie tylko ci, którzy strzelali, ale także i tacy, co na najwyższych szczeblach wydali rozkazy. O tym jakoś się zapomina... Śmierć brata położyła się cieniem na całą naszą rodzinę. Mama zmarła przedwcześnie, na serce...
Mieszane uczucia mają też górnicy z Bogdanki. - Już zwątpiłem, że kiedykolwiek winni zostaną osądzeni - mówi Alfred Bondyra, szef "Solidarności” w Bogdance. - Ten wyrok jedynie w symboliczny sposób wymierzył sprawiedliwość. Dla rodziny ofiar to pewnie tylko namiastka satysfakcji... Nikomu życia nie przywróci.
Masakra górników ze śląskiej kopalni "Wujek” została przeprowadzona głównie przez oddziały ZOMO w połowie grudnia 1981 r. Przeciwko strajkującym robotnikom wysłano świetnie wyszkolonych funkcjonariuszy i czołgi. W czasie brutalnej pacyfikacji zginęło 9 górników. Dopiero w 1991 r. wpłynęły akty oskarżenia przeciwko 25 osobom odpowiedzialnym za tę akcję. Odbyły się aż trzy procesy. Ostatni, na skutek wyroku sądu odwoławczego, zakończył się wczoraj wyrokiem Sądu Okręgowego w Katowicach. Romualda Cieślaka, dowódcę plutonu specjalnego ZOMO skazano na 11 lat więzienia, dwóch milicjantów na karę 3 lat pozbawienia wolności, a pozostałych dwunastu na 2,5 roku. Marian Okrutny, ówczesny wiceszef KW MO w Katowicach został uniewinniony.
- To co się wtedy stało w "Wujku” przechodzi ludzkie wyobrażenie - opowiada Józef Przybysz, górnik z Bogdanki. - Znałem Krzysztofa, bo sam pracowałem wtedy w kopalni "Wieczorek” na Śląsku. Uciekliśmy przed zomowcami do lasu tak, jak staliśmy, w ubraniach roboczych. Baliśmy się wrócić do hotelu, bo tam czekali już na nas zomowcy. Krzysztof jest dla nas tragicznym symbolem tamtych czasów.
Krzysztof Giza został pochowany na cmentarzu w rodzinnym Tarnogrodzie. Co roku, w rocznicę pacyfikacji kopalni "Wujek” odbywają się tam uroczystości. Uczestniczą w nich m.in. mieszkańcy gminy, działacze "Solidarności” i górnicy, którzy ufundowali pamiątkową tablicę. - To nasz gest pamięci o naszych kolegach, którzy zginęli w "Wujku”- mówi Przybysz. - Żaden wyrok nie wymaże tej haniebnej, czarnej karty polskiej historii.