Część ogrodzenia Parku Saskiego nadal będzie obskurna i brzydka. Władze miasta na razie nie zamierzają nic z nim robić.
Nowa brama Ogrodu Saskiego to jedna z ostatnich dużych inwestycji w mieście. Budowa głównego wejścia do parku i 120-metrowego ogrodzenia sięgającego od pizzerii Piccolo do parkingu Akademii Medycznej kosztowała 600 tys. zł. Bramę i płot oddawano do użytku w grudniu.
Ratusz zapowiadał wtedy, że inwestycja będzie kontynuowana. W tym roku miała powstać dalsza część płotu - wzdłuż Al. Racławickich i ul. Długosza. - W budżecie miasta zarezerwowano na ten cel ok. miliona zł - wyjaśnia Marek Młynarczyk, zastępca dyrektora Wydziału Inwestycji Urzędu Miasta.
Tyle, że władze miasta zdjęły pieniądze na ogrodzenie z tegorocznego budżetu. - Dyskusja była naprawdę burzliwa - przekonuje Stanisław Fic, zastępca prezydenta Lublina. - Uznaliśmy, że w mieście jest parę pilniejszych rzeczy niż płot ogrodu. Tym bardziej, że myśląc o jego budowie, musielibyśmy dołożyć jeszcze sporo pieniędzy.
Okazało się bowiem, że milion zł to za mało na dokończenie inwestycji. - Samo ogrodzenie to nie problem - dodaje Fic. - Ale pod ogrodzeniem jest mur oporowy, sięgający ok. metra w głąb ziemi. Jego stan jest fatalny i to od niego należałoby zacząć prace.
Dlatego miejscy włodarze zdecydowali o podzieleniu budowy na etapy. W przyszłym roku miałby zostać wykonany pierwszy z nich. - Na przykład od Akademii Medycznej do kapliczki stojącej na wprost KUL-u - tłumaczy Fic. - To realny plan.
Nie wiadomo jednak, kiedy ratusz zajmie się samym ogrodem. Chodzi o remont alejek, oświetlenie i odnowę drzewostanu. Według szacunków, ma to pochłonąć ok. 5 milionów zł.