Rozmowa z prof. Markiem Żmigrodzkim, politologiem z UMCS
- To zdecydowanie kryzys i to bardzo poważny. Na który zresztą zanosiło się od dawna. U nas nie ma elit politycznych, a struktury partyjne nie sprzyjają demokracji. Deficyt demokracji musiał w końcu doprowadzić do otwartego konfliktu.
• Wierzy pan, że jeszcze zawiąże się koalicja? Czy jednak będziemy mieli przyspieszone wybory?
- Bardziej prawdopodobne wydają się nowe wybory parlamentarne. Nie wierzę, by udało się jakoś posklejać koalicję. PSL, który miał być ich kołem ratunkowym nie będzie się chciał po ostatnich wydarzeniach związać z takim koalicjantem jak PiS. Żeby nie stracić twarzy. Są przecież jakieś granice przyzwoitości, także w polityce. I te granice zostały przekroczone.
• Jak to wszystko przełoży się na wynik wyborów samorządowych?
- Ludzie w ogóle nie pójdą głosować! Bo są rozgoryczeni, oszukani, stracili zaufanie do tych, na których z pełnym przekonaniem oddali swój głos. Dzisiaj nie wierzą już nikomu. Więc nie mają na kogo głosować.
• Kto straci, a kto zyska na tym kryzysie?
- Najbardziej stracimy my, zwykli ludzie. Bo runęły ostatnie wartości i autorytety. Politycznie straci PiS, LPR, Samoobrona, prawdopodobnie PSL. Zyskać może SLD. No i oczywiście Platforma Obywatelska. O ile nie będzie zbyt agresywna w swoich działaniach. Jeśli rozegrają to kulturalnie, ze spokojem to zyskają w oczach opinii publicznej. Ludzie nie chcą już patrzeć na pyskówki, inwektywy, cały ten polityczny magiel.
• Czy starającemu się o reelekcję prezydentowi Lublina, Andrzejowi Pruszkowskiemu z PiS, ta sytuacja może zaszkodzić w wyborach?
- Andrzej Pruszkowski nie jest anonimowym kandydatem swojej partii. Ludzie go znają. Jeśli cenią, to pójdą zagłosować na człowieka, a nie na partię. Ja myślę zresztą, że elektorat PiS-u jest trwały, lojalny, niekoniecznie wykształcony politycznie. Tego elektoratu PiS straci niewiele.
• Patrząc na to, co dzieje się dzisiaj w Polsce trudno nie widzieć analogii z kryzysem węgierskim...
- Jest wiele analogii, ale ja wierzę, że u nas ten scenariusz się nie powtórzy. Bo o ile mamy kryzys polityczny, to sytuację tonuje w miarę stabilna gospodarka. A to najczęściej kryzysy gospodarcze.