Od ponad roku nie mają gazu. Od ponad tygodnia nie mają też prądu z sieci. W środku pięcioro dzieci, na balkonie huczy generator, a do drzwi puka wzywana ze względu na hałas policja
Anastazja, Julka, Amelka, Nikola, Dawidek. Najmłodsze ma 2 lata, najstarsze 6. Dzieci Marleny i Damiana mają za sobą pierwszą w życiu zimę bez ogrzewania i ciepłej wody. I pierwsze tygodnie bez prądu w gniazdku.
– W zeszłym roku właściciel mieszkania odciął nam gaz. Teraz zablokował w PGE doładowanie licznika przedpłaconego, więc zostaliśmy bez prądu. Radzimy sobie, ale generator na balkonie denerwuje sąsiadów. Wzywają policję – opowiada pani Marlena.
– We wtorek przyszło sześć osób naraz: administracja, policja, MOPS. Straszyli, że wejdą na siłę, że odbiorą mi dzieci – denerwuje się kobieta.
Siedmioosobowa rodzina od dwóch lat mieszka w 60-metrowym mieszkaniu na os. Nałkowskich w Lublinie. W środku jest skromnie, ale czysto. Normalna, wielodzietna rodzina, ale z rodzicami zestresowanymi do granic możliwości.
Już w zeszłym roku właściciel nieruchomości wypowiedział umowę (on sam sprawy nie chce komentować). Miał do tego prawo – rodzina przez trzy miesiące zalegała z czynszem.
– Narosło nam 9 tys. zł długu. Dziś mąż znów ma pracę, więc ten dług w ratach spłacamy – opowiada 25-letnia matka. – Szukam też innego mieszkania, ale to nie jest takie łatwe. Ludzie nie chcą wynajmować rodzinie z piątką dzieci, z których jedno jest niepełnosprawne, wymaga rehabilitacji i często wpada w histerię. Płacze wtedy i krzyczy. Nie ukrywam, jak jest, gdy szukam nowego lokum. I dlatego nie mogę go znaleźć.
Jak podkreśla, na takie mieszkanie jak obecnie (1300 zł plus opłaty), byłoby ich stać.
Pani Marlena jest częstym gościem w Wydziale Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miasta Lublin. O pomoc prosiła też kilku radnych, zwłaszcza tych ze swojej dzielnicy. – Już nie odbierają ode mnie telefonów – przyznaje kobieta.
Sprawę rodziny doskonale zna Ewa Lipińska, dyrektor Wydziału Spraw Mieszkaniowych. – Z uwagi na wyjątkowo trudną sytuację i chore dziecko postaramy się troszeczkę tę sprawę przyspieszyć – obiecuje dyr. Lipińska. – Ale musimy też pamiętać o pozostałych rodzinach czekających w kolejce po mieszkania.
Na liście osób, które mają realne szanse na lokal od miasta (zakwalifikowanych do zawarcia umowy najmu z gminą), samych siedmioosobowych rodzin jest siedem. W kolejce po mieszkanie stoją też rodziny 8- i 9- osobowe, 6-osobowe (8) i 5-osobowe (ok. 20).
Pomóc rodzinie od kilku miesięcy stara się też Michał Wolny z Lubelskiej Akcji Lokatorskiej.
– Naszym zdaniem gmina powinna przyjąć aktywną rolę w tej sytuacji – mówi Wolny. – Oczekujemy realnego wsparcia w postaci przydziału na mieszkanie komunalne lub choć mieszkanie chronione oraz aktywną pomoc z MOPR. To ustabilizuje życie tej rodziny, bo tu przecież chodzi o małe dzieci, o ich przyszłość. Brak działań ze strony gminy może tylko pogorszyć ich obecne położenie. Przy skromnym budżecie bardzo trudno jest wielodzietnej rodzinie wynająć w Lublinie mieszkanie.
Rocznie miasto ma do rozdysponowania od 150 do 190 lokali o różnym standardzie. Większość to kawalerki.