Ponad 3 mld zł dochodów i ok. 3,2 mld zł po stronie wydatków. Tak prezentuje się przyszłoroczny budżet Lublina. Dzisiaj jego projekt zaakceptowała rada miasta.
Dochody Lublina w 2024 roku są szacowane na kwotę 3 mld 44 mln zł. Blisko 1,9 mld zł to dochody własne, 772 mln zł według wstępnych założeń ma pochodzić z subwencji, a blisko 150 mln zł – z przyznanych miastu dotacji. Wydatki sięgną 3 mld 203 mln zł. Oznacza to deficyt w wysokości 160 mln zł. Planowany dług na koniec przyszłego roku wynosi ok. 2 mld 245 mln zł.
Po stronie wydatków największą pulę zajmują koszty związane z pensjami pracowników Urzędu Miasta i podległych mu jednostek. To 1 mld 208 mln zł, z uwzględnieniem podwyżek, jakie w związku ze wzrostem najniższego wynagrodzenia od 1 stycznia mają dostać urzędnicy. Podczas dzisiejszej sesji prezydent Krzysztof Żuk zapowiedział, że chodzi o minimum 350 zł na osobę.
Główne inwestycje drogowe to kontynuacja prac przy budowie przedłużenia ul. Lubelskiego Lipca ’80 (ponad 59 mln zł), rozpoczęcie budowy nowego odcinka ul. Węglarza i remont Wallenroda (łącznie 37,7 mln zł), przebudowa kładki nad ul. Filaretów (4,2 mln zł) i remont i ul. Janowskiej (2,5 mln zł).
Ponad 11,5 mln zł zapisano na realizację zadań w ramach programu Plan dla Dzielnic. 3 mln zł ma kosztować przebudowa ul. Pogodnej, a połowa kosztów zostanie pokryta z rządowej dotacji. 1 mln zł zarezerwowano na remont ul. Młodej Polski. Taki sam ma być koszt planowanej przebudowy ul. Wapiennej i zlokalizowanych przy niej pięciu sięgaczy. Wśród innych dzielnicowych zadań na przyszły rok znalazły się m.in. prace przy ulicach Szwejka i Wertera (950 tys. zł), Grochowskiego, Bursztynowej między ul. Filaretów i ul. Topazową, Jagiellońskiej od ul. Sikorskiego do ul. Harcerskiej (po 700 tys. zł). 600 tys. zł przewidziano na dokończenie rozpoczętej kilka lat temu przebudowy ul. Namysłowskiego.
Głosowanie nad projektem budżetu poprzedziła długa dyskusja. Radni opozycyjnego Prawa i Sprawiedliwości podnosili głównie argument dotyczący rosnącego zadłużenia.
- Tak jak pani skarbnik powiedziała w 2024 roku spłata wszystkich zobowiązań łącznie z odsetkami wyniesie ponad 270 mln. Tyle rocznie mieszkańcy Lublina i miasto będzie musiało spłacać w przyszłym roku z zaciągniętych kredytów, pożyczek, obligacji, odsetek. Wyobraźcie sobie że to jest prawie całość realizacji dworca metropolitalnego – mówił szef klubu radnych PiS Piotr Breś. I skrytykował władze miasta za 160-milionowy deficyt.
Do tych słów odniósł się m.in. Marcin Bubicz z klubu radnych prezydenta, który przypomniał, że deficyt w budżecie państwa na przyszły rok był szacowany przez poprzedni rząd na poziomie 165 mld zł. - To oznacza, że tylko promil deficytu, jaki założył rząd PiS, pozwoliłby nam pokryć deficyt miasta Lublin – tłumaczył.
Marcin Jakóbczyk z PiS doszukiwał się możliwych oszczędności. Nawiązując do planów wydania 1,7 mln zł na funkcjonowanie Lubelskiego Roweru Miejskiego przy szacowanych 315 tys. zł zsyku, sugerował rozważenie np. wprowadzenia dopłat dla mieszkańców do zakupu własnych rowerów.
- Ten system staje się niewydolny, także w kontekście pojawienia się sieci wypożyczalni hulajnóg. Jeżeli popatrzymy na liczebności naszego miasta, w tej kwocie moglibyśmy się zamknąć w tysiączłotowych dopłatach, zamiast utrzymywać coś, co jest nierentowne – mówił. Proponował także rozważenie wydatków w ramach budzetu obywatelskiego, na który w przyszłym roku zapisano 18 mln zł. - Nie mówię, żeby się wycofywać, bo to świetna inicjatywa. Ale jeśli od 2018 roku 16 projektów wciąż jest w realizacji, cztery są realizowane częściowo, a 10 pozostaje niezrealizowanych, czy nie należałoby tego projektu zawiesić, żeby dokończyć to, co zostało mieszkańcom obiecane w ciągu ostatnich 5 lat? – pytał Jakóbczyk.
Jego klubowa koleżanka Małgorzata Suchanowska utyskiwała na nieefektywne jej zdaniem wydatki na funkcjonowanie komunikacji miejskiej. - Autobusy jeżdżą rzadko, a mieszkańcy się w nich tłoczą. Jeden drugiemu leży na plecach - krytykowała
Radni z klubu prezydenta zarzucali swoim oponentom, że nie widzą pozytywów i tego, jak miasto się zmienia. - Jeżeli państwo tego nie dostrzegacie, ja mogę wysłać dziesiątki linków z prasy zagranicznej dotyczące zachwytów nad naszym miastem. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie inwestycje ostatnich lat. Żeby tego nie widzieć, trzeba być w chmury wpatrzonym – mówił Bartosz Margul. I dodał: - To nie jest budżet naszych marzeń, ale mam świadomość, że jest to jeden z trudniejszych budżetów, jakie przyszło tworzyć. Mam nadzieję, że rok 2024 będzie ostatnim rokiem, w którym musimy się zastanawiać, jak podzielić ten budżetowy tort.
W podobnym tonie wypowiadał się prezydent Lublina. - Problem w tym, że trzeba sobie radzić przy tych twardych uwarunkowaniach, z którymi mamy do czynienia. I nie twierdzę, że ten przyszłoroczny budżet będzie łatwo zrealizować, bo nie będzie. Także dlatego, że po pierwszych analizach widać, że przez najbliższe dwa tygodnie musiała będzie zostać wykonana praca przez ministra finansów nad budżetem państwa. Nie został przedłożony budżet, który można skierować do prac legislacyjnych w parlamencie i go uchwalać. One jest w tej chwili pisany na nowo – tłumaczył Krzysztof Żuk.
I zaznaczył, że już po okresie świątecznym zostaną wznowione rozmowy z rządem w sprawie dokładnych kwot, jakie trafią do samorządów w ramach wprowadzenia tzw. subwencji rozwojowych i zwiększenia subwencji oświatowej w związku z zapowiadanymi od 1 stycznia 30-procentowymi podwyżkami dla nauczycieli.
Ostatecznie projekt przyszłorocznego budżetu został przyjęty głosami 18 radnych z klubu prezydenta oraz niezrzeszonych Marcina Nowaka i Stanisława Brzozowskiego. Przeciw głosowało 10 radnych PiS.