Miłośnicy sportów motorowych skrzykują się na niedzielę. Planują powolny przejazd przez miasto z prędkością nie większą niż 30 km/h. Zapowiadają, że w dwóch miejscach zapalą znicze, układając z nich napis "TOR Lublin”.
To nie pierwsza taka akcja. Podobny protest odbył się w połowie września. Jego uczestnicy przejechali z parku na tor przy Zemborzyckiej i tam trąbili klaksonami.
– Zależy nam, żeby tor nie został zamknięty, nim nie powstanie nowy. Bo to, że zostanie zamknięty, jest już chyba przesądzone – mówił wówczas Marcin Wysoczarski, jeden z uczestników protestu.
Faktycznie, kilka dni temu Polski Związek Motorowy ogłosił przetarg na sprzedaż prawa wieczystego użytkowania toru przy Zemborzyckiej, którego właścicielem jest miasto.
Szef PZMot w Lublinie tłumaczy, że nie miał innego wyjścia, bo likwidacji toru domagają się mieszkańcy sąsiednich bloków. Skarżą się na hałas. Związek sądzi się m.in. z miastem, które podwyższyło opłaty za użytkowanie gruntu. Odwołuje się też od decyzji miasta, ustalających normy hałasu i kar za ich przekroczenie.
– Deweloperzy planują już budowę kolejnych bloków. Nie wiadomo też, czy w pobliżu nie powstanie hospicjum, co zaostrzyłoby normy hałasu. Co by pan zrobił w tej sytuacji? – pyta Waldemar Czerniak, szef PZMot w Lublinie.
Licytacja działki ma się odbyć 7 listopada, cena wywoławcza to 10 mln złotych. Nabywca będzie musiał jednak dzierżawić związkowi tor co najmniej do końca września 2012 r. W przyszłym roku kończy się ważność homologacji toru, nowej nie dostanie bez remontu nawierzchni. Ten kosztowałby prawie milion, a PZMot nie chce inwestować w tor, którego działalność byłaby niepewna.
Tak jak we wrześniu, tak i teraz nie wiadomo, co będzie później. Nowy obiekt mógłby powstać w Jawidzu, ale zależy to od zgody mieszkańców. Wójt gminy Spiczyn zapowiedział, że przeprowadzi konsultacje w tej sprawie. Jeśli mieszkańcy nie będą chcieć toru, obiekt nie powstanie.