Nikt nie usłyszy prokuratorskich zarzutów za to, że zbudowany za 3 mln zł tor rowerowy przy ul. Janowskiej nie nadaje się do jazdy. Jest już za późno, by śledczy mogli sięgnąć po paragraf przewidujący karę za niedopełnienie obowiązków przez urzędników.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto latem zeszłego roku, po tym jak nadzór budowlany zakazał użytkowania obiektu i gdy jasne stało się, że tor należałoby w zasadzie zbudować od nowa. Prokuratura zaczęła sprawdzać, czy można w tej sprawie mówić o niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych Urzędu Miasta, który zlecał tę budowę. Byłoby to przestępstwem (art. 231 § 1 Kodeksu karnego), za które grozi do trzech lat więzienia.
Problem w tym, że od chwili, gdy zlecano budowę toru rowerowego, minęło już wiele czasu. Zbyt wiele, by móc postawić przed sądem osoby, których działanie można by podciągnąć pod wspomniany wcześniej paragraf. Przestępstwo to przedawnia się po pięciu latach, tymczasem projekt toru został przyjęty przez miasto jeszcze w roku 2007, zaś pierwsza impreza na BikeParku przy Janowskiej odbyła się w lipcu 2010.
– Prokurator będzie sprawdzał, czy przypadkiem pewne zachowania określonych osób nie uległy przedawnieniu i czy można je dalej ścigać – przyznaje Maciej Maćkowski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. – Jest to już przedmiotem analizy.
Już w momencie rozpoczęcia śledztwa prokuratura miała mało czasu na to, by zbadać sprawę i ustalić, kto i w którym momencie popełnił błąd skutkujący wyrzuceniem publicznych pieniędzy w błoto. I to dosłownie w błoto, bo właśnie tak tor przy Janowskiej wyglądał wiosną zeszłego roku.
Na dodatek na ziemnych przeszkodach pojawiły się osuwiska. Wtedy zarządzający obiektem Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji zamówił dwie opinie, z których wynikało, że źle wybrano miejsce na tor i źle go zaprojektowano.
Śledczy postanowili zamówić własną ekspertyzę. Politechnika Lubelska odmówiła jej wykonania, a prokuratura miała problem ze znalezieniem innych biegłych. – Wiedzieliśmy, że czas nas mocno goni – przyznaje Maćkowski. – Dlatego prokurator-referent wysyłał pisma do wszystkich ośrodków uniwersyteckich jednocześnie.
Ostatecznie znalazło się trzech prywatnych biegłych, którzy gotowi są wydać opinię. Prokuratura czeka jeszcze na to, jakie ceny zaproponują, potem wybierze jednego z nich. Dopóki nie powstanie ekspertyza na temat toru rowerowego, miasto nie może nic z nim zrobić, bo obiekt nadal jest dowodem rzeczowym. Ale nawet gdyby z dnia na dzień przestał nim być, to w kasie miasta i tak nie ma pieniędzy na to, by zrobić go od nowa.