Przed budynkiem ZUS w Lublinie opryszek wyrwał kobiecie torebkę z 19 tys. zł. Ale łupem cieszył się tylko przez kilkanaście sekund. Schwytał go przypadkowy świadek napadu - Sebastian Pałubski, starszy posterunkowy z Bychawy.
W hondzie była 52-letnia agentka ubezpieczeniowa. Jeden z mężczyzn zaczął ją pytać o bilety parkingowe. Kobieta odpowiadała, że na tym parkingu nie są potrzebne. Gdy wydawało się, że rozmowa się skończy mężczyzna uderzył ją pięścią w twarz, a potem popchnął. Wyrwał kobiecie torebkę i zaczął uciekać w kierunku ul. Głębokiej. Policjant ruszył za nim.
- Próbowałem go przewrócić, ale się nie dawał - mówi. - W końcu mi się to udało. Upuścił torebkę. Zaczęliśmy się szarpać.
Do leżących mężczyzn dobiegł kolega policjanta i kilku innych mężczyzn. Kompani bandyty nie próbowali się wtrącać. Szybko się ulotnili. Ktoś wezwał patrol. Posterunkowy z Bychawy przytrzymał opryszka do przyjazdu policji. Podał swoje dane i gdzie pracuje. W odzyskanej torebce było prawie 19 tys. zł, karta bankomatowa i polisy ubezpieczeniowe.
Wczoraj rano posterunkowy przyszedł do pracy. O swoich przygodach w Lublinie nikomu nie powiedział. W komisariacie w Bychawie dowiedzieli się o wszystkim po telefonie z lubelskiej komendy miejskiej.
- To co zrobiłem było normalną reakcją. Dlatego uznałem, że nie trzeba się tym chwalić - mówi Pałubski. W policji pracuje od 4 lat. Robi dokładnie to samo, co w poniedziałek poza służbą. Chwyta przestępców na ulicach.
Rabusiem okazał się 20-letni Sebastian S. Za rozbój grozi mu do 12 lat więzienia.