Dziennikarz TVP wchodzi nagle do kancelarii adwokackiej w Lublinie i nie daje się wyprosić. Udaje się dopiero kiedy prawnicy wzywają policję.
Chodzi o Piotra Sułka, dziennikarza programu interwencyjnego Alarm w TVP. Nie każdy musi wiedzieć, że w przeszłości były już do pracy Sułka poważna zastrzeżenia. W 2019 roku Rada Etyki Mediów uznała, że „naruszył zasady prawdy i obiektywizmu”. Poszło o materiał o dziecku, które zmarło w szpitalu, a z materiału Alarmu wynikało, że placówka nie dała rodzicom szansy na pożegnanie się z dzieckiem.
- Po przeanalizowaniu reportażu Piotra Sułka REM ocenia, że "naruszył on zasady prawdy i obiektywizmu poprzez jednostronne przedstawienie śmierci Szymona". Zauważono też powoływanie się autora reportażu na ruchy antyszczepionkowe, które, jak podkreśla Rada, "stanowią realne zagrożenie dla zdrowia publicznego" – donosiły wówczas media.
Teraz Sułek zajmuje się kolejną sprawą, a jego zachowanie w facebookowym poście opisała mecenas z Lublina, Aleksandra Kursa. - I tak, cała sytuacja zostanie zgłoszona odpowiednim organom i służbom – zaznacza adwokatka.
>>Mecenas z Lublina wśród najlepszych prawników w Polsce<<
Pani od zwierząt
Tu trzeba przypomnieć, że Aleksandra Kursa znana jest ze swojego zaangażowania w sprawy o znęcanie się nad zwierzętami. To m.in. ona doprowadziła w 2022 do wydania pierwszego w Polsce wyroku skazującego za znęcanie się nad gadami. Kursa właśnie została uznana za jednego z najlepszych adwokatów w Polsce.
Tymczasem 9 marca do jej biura przychodzi Sułek. Dzień wcześniej dzwonił i usłyszał od Kursy, że nie będzie rozmawiała o sprawie, którą zajmuje się dziennikarz (o tym napiszemy za chwilę). Mimo to pracownik TVP zjawia się na miejscu - w kancelarii w Lublinie.
- Nadmieniam, że absolutnie i bezgranicznie wierzę w wolność mediów. Uważam, że prawem i obowiązkiem dziennikarzy jest dociekać, pytać, drążyć i wyjaśniać, jednak przy uwzględnieniu wyśrubowanych, nałożonych na dziennikarzy norm etycznych – zastrzega mecenas Kursa.
Sułek wszedł od biura, zadawał natarczywe pytania, chciał natychmiastowych odpowiedzi. Znajomy adwokat Kursy próbował Sułka wyprosić. - Wszelkie dyplomatyczne działania okazały się bezskuteczne, a poziom bezczelności i prób prowokacji „dziennikarza” względem adw. Burzyńskiego (Maciej - to on próbował wyprosić dziennikarza-red.) osiągnął szczyty. Nie sposób było nie odnieść wrażenia, że Piotr Sułek robi wszystko, aby wyprowadzić z równowagi Maćka – opisuje w internecie Kursa.
W końcu prawnicy zadzwonili na policję. Dopiero jakiś czas potem Sułek wyszedł. Jednak to nie koniec sprawy. - Odprowadziłam Piotra Sułka do drzwi, otrzymawszy przy tym groźbę, że „daje mi 10 minut na wytłumaczenie się”. Na klatce schodowej oczekiwało trzech mężczyzn z kamerami. W chwili, gdy chciałam zamknąć drzwi wejściowe „dziennikarz” zastawił je najpierw nogą, następnie całym ciałem mówiąc „chłopaki, nagrywajcie!” po czym zaczął krzyczeć „dlaczego uderzyła (bije) mnie pani drzwiami?”. Na tym nasze spotkanie się skończyło – podaje prawniczka.
Kursa pracuje przy niej pomagając Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt. Teraz Sułek realizuje część drugą materiału. I po to zjawił się w kancelarii. - Nie byłoby problemu, gdyby pytał o mój komentarz. Tymczasem pytał stricte o moje działania w sprawie, przyczyny i podstawy działania jako adwokata, pełnomocnika. A te okoliczności są objęte tajemnicą adwokacką – tłumaczy prawniczka i zaznacza, że jej klient nie życzył sobie udzielania komentarzy.
Demon w TVP
O co w ogóle poszło? Otóż Sułek jest autorem materiału programu Alarm w TVP, w którym przedstawiona była sprawa odebrania psa mężczyźnie z Tomaszowa Lubelskiego. Już do tego materiału są spore zastrzeżenia. - Dają temu wyraz internauci komentując sprawę – mówi Dziennikowi pani mecenas.
Pies został odebrany właścicielowi, ale ostatecznie do niego wrócił. Chełmska Straż Ochrony Zwierząt już się odniosła do pierwszego materiału Sułka. Pies ma na imię Demon i I o tym właśnie był materiał Sułka. CSOZ reportażyście TVP zarzuca, że zachował się niestarannie, nierzetelnie i nie przedstawił argumentów obu stron.
I jeszcze o wydarzeniach w Lublinie. - Nie byłoby problemu, gdyby pytał o mój komentarz. Tymczasem pytał stricte o moje działania w sprawie, przyczyny i podstawy działania jako adwokata, pełnomocnika. A te okoliczności są objęte tajemnicą adwokacką – tłumaczy prawniczka rozmowie z Dziennikiem i zaznacza, że jej klient nie życzył sobie udzielania komentarzy.
W niedzielę Piotr Sułek powiedział nam: - Nie komentuję wersji pani mecenas do emisji reportażu.
Po stronie Kursy stanął Bartosz Przeciechowski, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Lublinie, tłumacząc, ze tajemnica adwokacka "nie jest dla adwokata, ale dla jego klienta. W interesie klienta i wymiaru sprawiedliwości".- Konieczne jest przypominanie tej prostej prawdy, szczególnie dziennikarzom, którzy przecież sami powinni rozumieć na czym polega tajemnica wykonywania zawodu, także ich zawodu - komentuje.