i tysięcy kilometrów trafili do Puław. Pięciu młodych chłopców
z Afganistanu zatrzymała miejscowa Straż Miejska.
Cała piątka pochodzi ze stolicy Afganistanu Kabulu. Tylko jeden z chłopców w miarę dobrze mówi po angielsku. Między sobą porozumiewają się w narzeczu „pharsi”. Podczas spotkania z dziennikarzami 16-letni Favad poprosił o kartkę, na której napisał w języku angielskim tylko jedno zdanie: „Czy Polacy wyślą nas do Afganistanu żywych czy martwych?”
– Jestem przerażony tym pytaniem. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak wojna zrujnowała ich psychikę – mówi Lech Piekarz, dyr. Domu Dziecka w Puławach.
Z Kabulu chłopcy uciekli na prośbę rodziców w połowie października. Wzięli ze sobą 600 dolarów. Cztery miesiące zajęło im pokonanie bezdroży Tadżykistanu, Rosji, Białorusi i Ukrainy. Najczęściej korzystali z autostopu, ale jechali też pociągiem i samochodem. Setki kilometrów pokonali na piechotę.
Granicę z Polską na Bugu przekroczyli prawdopodobnie w ub. wtorek przeprawiając się łódką. Pierwszą noc w naszym kraju spędzili przy jednej z granicznych dróg. W puławskim Domu Dziecka czują się dobrze. Są wdzięczni, że nie zostali rozdzieleni i że otrzymali samodzielny pokój. Zyskali już sympatię pozostałych wychowanków. Na posiłki chodzą razem z innymi. Chętnie jedzą to co pozostałe dzieci. W telewizji oglądali już najświeższe informacje z rodzinnego kraju. Mówią, że Polacy to gościnni ludzie i że chcieliby tutaj zostać na zawsze.