Policjanci mogli w sposób nieumyślny przyczynić się do śmieci 53-letniego Jana Ł. – stwierdził Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Mężczyznę uznano za nietrzeźwego chociaż nikt nie stwierdził, że był pijany. Potem przez ponad 17 godzin konał na podłodze celi z powodu rozległego krwiaka mózgu. Żadnego z policjantów jego stan nie zaniepokoił
Do tragedii doszło 27 grudnia 2012 r. Jan Ł., ojciec szóstki dzieci, pracował jako hydraulik w Spółdzielni Mieszkaniowej Motor. Idąc ulicą Lwowską poślizgnął się i upadł uderzając głową w chodnik. O siedzącym na ulicy, bełkoczącym coś mężczyźnie w przemoczonym ubraniu, funkcjonariuszy zawiadomili przechodnie.
– Na miejsce przyjechała Staż Miejska. Funkcjonariuszka stwierdziła, że mężczyzna nie może mówić. Ścisnął ją tylko mocno za rękę. Teraz możemy się tylko domyślać, że w ten sposób sygnalizował, że potrzebuje pomocy – mówi mecenas Grzegorz Gozdór, pełnomocnik rodziny. – Nikogo nie zaniepokoiło, że podczas przenoszenia do radiowozu dostał drgawek.
Ani strażnicy, ani wezwani na miejsce ratownicy medyczni, ani lekarz badający Jana Ł. przed umieszczeniem w policyjnej izbie zatrzymań, nie ocenili prawidłowo jego stanu. Uznano, że mężczyzna jest pijany. Jak podkreśla pełnomocnik rodziny, mężczyzna nie był traktowany jak człowiek. Świadczyć ma o tym nagranie, na którym dyspozytor z KMP mówi: „ k.. wa, pie…lą się dwie godziny… Ja nie mam patroli…a one.. się tak bawią k..wa… siedzą z tym śmierdziuchem."
Mężczyzna został przewieziony na komendę, spędził tam ponad 17 godzin. Przez ten czas, jak zeznał mężczyzna będący w tej samej celi przez blisko osiem godzin, nikt nie sprawdził co się z nim dzieje. Dopiero poranna zmiana zauważyła, że stan Jana Ł. jest zły i wezwała pogotowie. W szpitalu przeprowadzono trepanację czaszki. Na pomoc była już jednak zbyt późno.
Sprawą zajęła się Prokuratura Lublin-Północ. Po odwołaniu się rodziny zmarłego postępowanie wznowiono. W czerwcu umorzyła je ponownie nie stwierdzając znamion przestępstwa. Rodzina znowu złożyła odwołanie.
– To, że ta sprawa trafiła do sądu na skutek zażalenia adwokata, to skandal! – mówił w sądzie mecenas Gozdrół. – Argumentację tę podzielił sąd, który nakazał prokuraturze dalsze postępowanie w tej sprawie.
– W ocenie sądu sprawdzanie przez wizjer, czy zatrzymany znajduje się w celi, jest niewystarczające – mówi sędzia Mariusz Włodek. – Prokuratura musi teraz ocenić zachowanie funkcjonariuszy i sprawdzić, czy w sposób nieumyślny nie przyczynili się oni do śmierci Jana M.
Środowy wyrok jest prawomocny. Niezależnie od niego przed sądem rozpocznie się wkrótce proces cywilny, w którym rodzina Jana M. żądać będzie od Komendy Miejskiej Policji w Lublinie 800 tys. zł. odszkodowania i zadośćuczynienia.