W ciągu dwóch tygodni podpisana ma być umowa, która pozwoli na przeprowadzkę Teatru Andersena do tymczasowej siedziby. Obecna ma posłużyć innej instytucji kultury, a o docelową siedzibę teatru radni mocno się wczoraj kłócili, choć debatowali nad uchwałą, która nie ma żadnej mocy sprawczej
Przeprowadzka planowana jest na sierpień. Od nowego sezonu teatr ma działać w tymczasowej siedzibie w budynku CSK. Taki scenariusz nakreślono jeszcze w marcu, a wczoraj Ratusz ogłosił, że wszystko jest na dobrej drodze. – Umowa jest gotowa, w ciągu dwóch tygodni powinna być podpisana – mówi Krzysztof Komorski, zastępca prezydenta Lublina.
Przy Al. Racławickich warunki mają być lepsze od tych w siedzibie wynajmowanej od oo. dominikanów, która wymaga remontu i nie spełnia norm przeciwpożarowych. Ale Ratusz nadal chce ją wynajmować, choć nie dla teatru, ale Warsztatów Kultury. – Ten budynek jest dla nas istotny z punktu widzenia potencjału turystycznego i dziedzictwa kulturowego – deklaruje Komorski.
A Warsztaty przyznają, że przydałaby się im sala widowiskowa. – Mamy taką potrzebę – potwierdza Grzegorz Rzepecki, dyrektor Warsztatów Kultury. – Sala, którą posiadamy jest salą niewielką, na 80-90 osób – dodaje.
W sprawie pozostawienia kultury u dominikanów kluczowe będą wyniki ekspertyzy co do możliwości dostosowania obiektu do norm przeciwpożarowych. – Dokumentacja jest już przygotowywana – mówi Krzysztof Żuk, prezydent miasta.
Gotowy jest za to projekt docelowej siedziby Teatru Andersena. – Jesteśmy gotowi w każdej chwili ogłosić przetarg – deklaruje Marzena Szczepańska, zastępca dyrektora Wydziału Inwestycji i Remontów w Urzędzie Miasta.
Problemem są pieniądze, których nie ma. A potrzeba niemało, bo koszt oszacowany jest na 45 mln zł. O te pieniądze aż dwa razy kłóciła się wczoraj Rada Miasta, aż w końcu przyjęła „uchwałę intencyjną”. Mówi ona o tym, że „postanawia się” wykonać docelową siedzibę, ale nie jest to dla nikogo wiążące. Pierwszy projekt takiej uchwały złożyli radni PiS. Ze strony PO padła propozycja, by do projektu dopisać, że na przygotowanie nowej siedziby teatru miasto zaciągnie dług.
– Chcielibyśmy, żebyście nam nie wypominali za pół roku, czy rok, ze inwestycje finansowane są z kredytu – tłumaczy Michał Krawczyk (PO).
Radni PiS uznali, że to polityczna zagrywka. – Nie chodzi nam o to, żeby brać kredyt – odpowiada Tomasz Pitucha, szef klubu PiS.
Ostatecznie wycofał projekt, a klub PO złożył własny, mówiący o zaciąganiu długu i w takim też kształcie uchwała została przyjęta przy sprzeciwie PiS.