Trzeba zużyć ponad cztery tony farby i wydać 300 tys. zł, by komin lubelskiej elektrociepłowni wyglądał tak, jak każą dyrektywy UE.
Dziewięciu alpinistów zawieszonych na linach sięga do wiadra z farbą i mozolnie nanosi ją na komin. I tak dzień w dzień od wiosny. Malowanie 150-metrowego kolosa to wielka operacja.
- Miała się zakończyć w czerwcu, ale z uwagi na opady deszczu i wiatr, który na kominie jest silnie odczuwalny, termin zakończenia prac będzie wydłużony do połowy lipca - mówi Robert Hunek z Elektrociepłowni Lublin-Wrotków.
- Wiatr, który przy powierzchni ziemi wieje z prędkością 4-5 metrów na sekundę, na wysokości 150 metrów jest już prawdziwą wichurą - wyjaśnia wykonawca robót.
Elektrociepłownia za prace zapłaci w sumie 300 tys. złotych. - Musimy malować, żeby dostosować się do nowych przepisów - tłumaczy Mieczysław Michalski, prezes EC Lublin-Wrotków.
- Wcześniej nasz komin był pomalowany w siedem pasów. Cztery czerwone i trzy białe. Ale tylko u góry, a reszta była niebieska - opowiada Hunek. - Teraz też pasów będzie siedem, ale mają się znajdować na całej wysokości komina. Niebieska może być tylko ta część, która znajduje się poniżej dachów sąsiednich zabudowań - dodaje. Na dostosowanie się do nowych wymogów elektrociepłownia ma czas do końca roku.
W lipcu do podobnej operacji przystąpi druga lubelska ciepłownia: Megatem. - To będzie pierwszy raz, kiedy będziemy musieli przemalować komin, żeby był zgodny z unijnymi dyrektywami - wyjaśnia Tadeusz Karczmarczyk, prezes Megatemu.
Już teraz z komina zostały usunięte stare pasy. Do ozdobienia jest 125 metrów. Prezes liczy, że z zadaniem upora się w dwa miesiące.
- Wrotków w tej chwili nie pracuje, to może sobie pozwolić na malowanie. Teraz to my zaopatrujemy cały Lublin w ciepłą wodę. W lipcu się wyłączymy i zaczniemy malowanie komina - dodaje Karczmarczyk.