Trójka wspólników skarży braci Urbanów o to, że nie dotrzymują warunków umowy, które sami ustalili. Chodzi o najem lokalu w kamienicy przy Al. Racławickich 6.
Suterena liczy 211 mkw. – Kiedy braliśmy ten lokal, był ponurą norą – opowiada Nowak. – Stęchlizna, śmieci, pełno szczurów – na dowód tego pokazuje nam zdjęcia sprzed dwóch lat.
Przez ten czas najemcom udało się wyremontować pomieszczenia. Zainwestowali prawie 100 tysięcy złotych. Położyli terakotę, wymienili okna, ściany wyłożyli gipsowymi płytami. Zamierzali otworzyć klub muzyczny. Z barkiem i dyskoteką. Planowali, że do końca wakacji uporają się z modernizacją i zdobędą wymagane zezwolenia.
Ale pod koniec maja dostali wypowiedzenie umowy najmu z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. – Urban miał takie prawo – przyznaje Nowak. – Ale jakiś czas później dostaliśmy pismo z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, że prowadzimy w lokalu nielegalne prace remontowe. To nas zaskoczyło, bo od dawna nie zaglądaliśmy do kamienicy.
Nowak skontaktował się z Dariuszem Urbanem. Ten przyznał, że wynajął już suterenę innym osobom. I to one prowadzą remont. Teraz ani Nowak, ani jego wspólnicy nie mogą wejść do lokalu, choć zostawili tam prywatne sprzęty, a ich umowa na wynajem wygasa z końcem sierpnia. Tymczasem bezprawne remonty zaliczane są na ich konto. – W świetle prawa nadal jesteśmy najemcami. Czyżby Urbanów prawo nie obowiązywało? – pytają.
Jarosław Urban twierdzi, że o spornym lokalu nic nie wie, choć na umowie najmu widnieje jego podpis. – Tymi sprawami zajmuje się brat, ale dzisiaj wyjechał do Tunezji – powiedział nam wczoraj. – Nikt poza nim nic pani nie powie. Telefonu od pani też nie odbierze, bo to przecież kosztuje – dodał i odłożył słuchawkę.
Na początku tygodnia wspólnicy zawiadomili policję, a wczoraj prokuraturę, że ktoś zajął lokal, do którego nadal mają prawo. – Każdego obowiązują podpisane umowy. Nieważne, czy się jest Urbanem czy Nowakiem – mówią. Sprawa jest w toku.