Czworo pracowników zamierza zwolnić dyrektor Muzeum Wsi Lubelskiej Bogna Bender-Motyka. Zdaniem załogi nie jest to konieczne, a powody mają niewiele wspólnego z merytoryką. To kolejna odsłona sporu w skansenie.
O konflikcie między dyrekcją a częścią załogi w lubelskim skansenie pisaliśmy na początku grudnia. W marszałkowskiej instytucji iskrzy od ponad dwóch lat. W ostatnim czasie emocje podgrzało wprowadzenie nowego regulaminu organizacyjnego, a teraz widmo zwolnień. W związku z planowaną redukcją etatów dyrektor zaproponowała, by w pierwszej kolejności do zwolnienia typowane były osoby w wieku emerytalnym, a w dalszej – przebywające w czasie oceny (ta trwała od stycznia 2019 roku do listopada br.) na zwolnieniu lekarskim.
– Pominięta została ocena merytoryczna. Obawiamy się, że w ten sposób pani dyrektor chce pozbyć się osób dla siebie niewygodnych, z ogromną wiedzą, doświadczeniem i dorobkiem, a przede wszystkim z odwagą, by sprzeciwiać się temu, co dzieje się w muzeum – mówili nam kilka tygodni temu pracownicy skansenu.
Zgodnie z zarządzeniem dyrekcji, w głosowaniu nad przyjęciem wskazanych kryteriów miał wziąć udział cały personel (w sumie w skansenie pracuje ok. 70 osób). Według naszych informacji, zagłosowała niespełna połowa załogi.
Skoro jest tak dobrze
Ostatecznie ocenie poddano ośmioro pracowników. W połowie grudnia władze muzeum poinformowały związki zawodowe o zamiarze wypowiedzenia umów o pracę czterem osobom, które spełniły oba ze wspomnianych kryteriów. To główny konserwator, dwoje będących autorami większości ekspozycji kustoszów oraz adiunkt z wykształceniem konserwatorskim.
– Zwolnienia nie są dyktowane trudną sytuacją finansową, pani dyrektor chwali się dobrymi wynikami finansowymi. Po raz pierwszy od kilku lat zapowiedziane zostały premie regulaminowe za listopad i grudzień – mówi w rozmowie z Dziennikiem jeden z pracowników skansenu. Wątpliwości załogi budzą także decyzje personalne dyrekcji, jak chociażby powierzenie kierowania działem odpowiedzialnym za konserwację zabytków osobie bez doświadczenia i wykształcenia w tym zakresie.
– Dodajmy, że w styczniu odejdzie z muzeum z własnej woli trzech pracowników, a czwarty poszukiwany etat jest już wolny. Nie ma zatem konieczności zwalniania w tej chwili tych osób, tym bardziej że jedna z nich planowała odejście w lipcu przyszłego roku, w momencie korzystnym dla wyliczenia wysokości emerytury – zaznacza nasz rozmówca.
Próbowaliśmy skontaktować się z dyrektor Bogną Bender-Motyką, ale nie odbierała telefonu. SMS-em poinformowała, że do końca roku przebywa na zwolnieniu. Gdy na początku grudnia prosiliśmy ją o komentarz w sprawie planowanych zwolnień, zapewniła jedynie, że „żaden z pracowników nie zostanie bez należnych świadczeń”.
Nieprofesjonalne podejście
W spotkaniach dyrekcji z załogą kilkukrotnie uczestniczył wicemarszałek województwa Zbigniew Wojciechowski. W naszym pierwszym artykule na temat sytuacji w skansenie zapowiadał, że porozmawia z panią dyrektor. Do tej rozmowy jeszcze nie doszło. W wyjaśnianie sprawy coraz mocniej angażują się władze NSZZ „Solidarność”, którym także nie podoba się sposób przeprowadzenia zwolnień w instytucji.
– Moim zdaniem metody stosowane przez panią dyrektor mają niewiele wspólnego ze sztuką zarządzania. Przeprowadzanie w tak małej grupie referendum, w którym pracownicy mają określać kryteria decydujące o zwalnianiu ludzi, świadczy o nieprofesjonalnym podejściu. Postrzegam to jako jakieś rachunki do wyrównania – twierdzi Marian Król, przewodniczący Zarządu Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ „Solidarność”. Po zgłoszeniu od związkowców przed świętami kontrolę w skansenie przeprowadziła Państwowa Inspekcja Pracy.