Radni sejmiku województwa przyjęli lubelską uchwałę antysmogową. Nasz region pozostawał jednym z trzech, które do tej pory takiego dokumentu nie miały.
Prace nad uchwałą antysmogową władze województwa lubelskiego rozpoczęły w 2016 roku. W międzyczasie regulacje prawne dotyczące m.in. terminu wymiany starych pieców i kotłów czy norm używanego w nich paliwa przyjęto w 13 regionach. Obok Lubelskiego jedynymi województwami bez takich dokumentów pozostawały Podlaskie i Warmińsko-Mazurskie.
Ostateczny projekt lubelskiej uchwały zakłada m.in., że od 1 stycznia 2024 roku w regionie będzie obowiązywał zakaz używania pieców najgorszej jakości. Od roku 2027 dopuszczone będą tylko kotły klasy piątej, a od 2030 r. – spełniające wymogi normy ekoprojektu.
Ponadto, już od 1 maja tego roku, w nowobudowanych domach nie będzie można montować pieców na paliwa stałe, jeśli będzie istniała możliwość podłączenia do sieci ciepłowniczej lub gazowej.
– Wprowadzamy ten projekt kierując się zasadą ekologii dla zwykłego człowieka. Jednym z fundamentów podejmowanych przez nas działań jest z jednej strony troska o zdrowie i życie mieszkańców naszego województwa, a z drugiej – o ich finanse, które i tak są nadwyrężone sytuacją spowodowaną przez pandemię – podkreślał członek zarządu województwa Sebastian Trojak w trakcie piątkowej dyskusji na sesji sejmiku. I tłumaczył, że na bardziej restrykcyjne zapisy – o co apelowali ekolodzy – nie zdecydowano się głównie ze względu na złą sytuację ekonomiczną wielu mieszkańców regionu.
Przekonywał też m.in., że Lubelszczyzna nie stanie się „śmietnikiem”, do którego będą trafiać paliwa gorszej jakości. Chodzi o to, że w niektórych województwach (np. w Wielkopolsce, Łódzkiem czy na Podkarpaciu) wprowadzono w tym zakresie regionalne normy. Lubelska uchwała opiera się na nieco mniej rygorystycznych normach ogólnopolskich.
– Niestety tak się tanie – odpowiedziała Trojakowi radna Koalicji Obywatelskiej Bożena Lisowska, która kierowała zespołem przygotowującym pierwszy projekt lubelskiej uchwały antysmogowej. Ten dokument ostatecznie trafił do kosza. – Jeżeli inne województwa wokół nas takie zakazy zawarły mając do tego prawo, to dopiero praktyka pokaże, czy węgle gorszej jakości pojawią się za jakiś czas u nas – argumentowała Lisowska.
Inna rada KO, Zofia Woźnica sugerowała, by zamiast dotować wymianę kotłów, zachęcać do zmiany źródła ogrzewania. – Uzyskalibyśmy wtedy lepszy efekt. Dopłaty do cen gazu czy energii spowodowałyby, że mieszkańcy sami podjęliby działania w tym zakresie – przekonywała.
Tu dyskusja zeszła na moment na tory polityczne, bo Tomasz Solis z Prawa i Sprawiedliwości odpowiedział radnej Woźnicy, że ceny gazu w Polsce są podyktowane wieloletnią umową na dostawy tego surowca, zawartą jeszcze przez rządzącą do 2015 roku koalicję PO-PSL. Podkreślił też, że proponowana uchwała jest „uszyta na miarę”. – Zdaję sobie sprawę, że chcielibyśmy dużo więcej. Pytanie, czy dużo więcej możemy. To jest tak, jak z eternitem. Każdy chciałby go zdjąć, tylko za co pokryje dach – dopytywał Solis.
Ostatecznie projekt uchwały antysmogowej został przyjęty w proponowanej przez władze województwa wersji. Poparło go 23 radnych, przy ośmiu głosach wstrzymujących. Nikt nie głosował przeciwko.
– Z jednej strony się cieszę, bo w końcu mamy ten dokument – komentuje Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka. I dodaje, że jego zdaniem w lubelskiej uchwale znalazł się jeden konkretny zapis. – Chodzi o obowiązek wymiany kotłów pozaklasowych do 2024 roku. To przełomowy, bardzo dobry ruch, ale i wielkie zobowiązanie dla samorządu województwa i gmin, by pomóc mieszkańcom w tym zakresie. To dziesiątki, a może i nawet ponad 100 tysięcy urządzeń do wymiany.
Gorczyca chwali też marszałka za deklarację dotyczącą możliwości aktualizowania przyjętego dokumentu i zapowiedzi organizowania akcji edukacyjnych. Krytykuje natomiast za brak wpisania do uchwały propozycji ekologów, tzw. „czterech oddechów dla Lubelszczyzny”. Chodziło o wprowadzenie normy jakości dla „miejscowych ogrzewaczy” jak np. piece kaflowe oraz regionalnych norm jakości węgla, obowiązek podłączenia do sieci CO budynków, które dziś są ogrzewane węglem, a która mają dostęp do sieci i ograniczenie rekreacyjnego używania kominków w dniach z wysokimi przekroczonymi normami zanieczyszczenia powietrza.
– To, co mamy na ten moment, to takie pochylanie się nad losem ubogich, przy jednoczesnym skazywaniu ich na wyrok. Moglibyśmy powiedzieć, że nie będziemy karać za jeżdżenie po pijanemu. Tu mówimy o truciu ludzi narażaniu ich na choroby. Sama edukacja tu nie wystarczy – podsumowuje ekolog,