W czwartek wieczorem plac Litewski w Lublinie świecił pustkami, bo obowiązywał zakaz przemieszczania się wprowadzony aby zapobiegać epidemii koronawirusa. Zaledwie 24 godziny później w tym samym miejscu odbył się plenerowy koncert, na który zgodę wydał Urząd Miasta, a wydarzenie ochraniała policja.
Duża plenerowa scena, a na niej raper Kolah. „Kocham ciebie, bo ty pierwszy pokochałeś mnie, pokonałeś zło całe, całym sercem oddaję tobie chwałę” – Kolah rapuje o miłości do Boga, a ponad 100 osób przed sceną kołysze się, lub siedzi na równo ustawionych krzesłach. W przerwie między kolejnymi utworami Kolah opowiada o swoich doświadczeniach z wiarą. Raper był jednym z wykonawców na piątkowym wydarzeniu „Idę po wodzie” zorganizowanym 1 stycznia na placu Litewskim w Lublinie przez Kościoły Ewangeliczne Lubelszczyzny (m.in. z Lublina, Chełma, Puław i Lubartowa). Oprócz niego wystąpić miały jeszcze lokalne zespoły uwielbienia z Lubelszczyzny oraz Grzegorz Kloc z zespołem, Mateusz Mrozowski i Abraham Diomande.
– Zaczyna się nowy rok i chcieliśmy wspólnie stanąć tutaj i uwielbić Boga – wyjaśnia Dorota Abramiuk, przedstawicielka organizatora wydarzenia. – Mamy zgodę prezydenta i Urzędu Miasta, mamy policję, która nas chroni, mamy zgodę konserwatora zabytków. Mamy zachowane wszystkie zasady bezpieczeństwa – przekonuje Abramiuk.
Rzeczywiście, nieopodal Poczty Głównej w radiowozie siedzą policjanci, którzy tłumaczą nam, że organizator ma wszystkie potrzebne zgody, a zasady związane z epidemią, jak np. odstępy między uczestnikami są zachowane.
Jak to możliwe, że w centrum Lublina odbył się plenerowy koncert? Wchodząc na plac Litewski od strony ulicy 3 Maja w oczy rzucają się plakaty z repertuarem Filharmonii Lubelskiej z dużymi białymi napisami "KONCERTY ODWOŁANE". To dlatego, że zgodnie z rozporządzeniem rządu do 17 stycznia działalność placówek kultury jest całkowicie zawieszona. Właśnie z powodu epidemii koronawirusa żadne miasto w Polsce nie organizowało w tym roku imprez sylwestrowych. Trudno sobie w obecnej sytuacji wyobrazić organizację jakiegokolwiek koncertu plenerowego, na który może przyjść każdy chętny. W przypadku piątkowego koncertu na placu Litewskim wprawdzie rozdawano wcześniej zaproszenia, ale każdy zainteresowany mógł wejść pod scenę nawet bez niego. Poza tym wydarzenie można było śledzić zza taśmy oddzielającej uczestników koncertu od reszty placu Litewskiego.
Ale organizatorzy przekonują, że ich wydarzenie tak naprawdę nie było koncertem. – Nie mamy koncertu, tylko nabożeństwo – odpowiada Dorota Abramiuk.