"Przez cały ubiegły rok słowo ekshumacja przytłoczyło nasze życie. Żyjemy nim w dalszym ciągu, bo do tej pory nie otrzymałyśmy informacji o dacie ekshumacji męża. Wciąż na to czekamy i patrzymy z niepokojem na listonosza za każdym razem, gdy dostarcza nam korespondencję". Rozmowa z Aliną Wojtas, wdową po pośle PSL Edwardzie Wojtasie, który 7 lat temu zginął w katastrofie pod Smoleńskiem
Tomasz Maciuszczak: • Jak pani przeżywa 10 kwietnia?
Alina Wojtas: – To już siedem lat, ale temperatura polityki smoleńskiej jest bardzo wysoka. W tym roku rocznicę zaczęliśmy obchodzić już dzień wcześniej, uczestnicząc w uroczystości zorganizowanej przez wojewodę, który złożył na grobie męża kwiaty w imieniu prezydenta i premier. Dziś tradycyjnie weźmiemy udział w mszy świętej w naszym kościele parafialnym, a potem o godz. 8.41, czyli w godzinie katastrofy, w gronie przedstawicieli lokalnej władzy, przyjaciół i rodziny spotkamy się na cmentarzu przy Lipowej. Po południu będziemy uczestniczyć w oficjalnych obchodach na pl. Teatralnym w Lublinie.
• Nie wydaje się pani dziwne, że uroczystość organizowana przez wojewodę w honorowej asyście wojskowej odbyła się 9 kwietnia, a nie w dniu rocznicy katastrofy? Podobnie było przed rokiem.
– Przyjęłam zaproszenie od wojewody. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy chcą upamiętnić mojego męża, pomodlić się w jego intencji i zapalić znicze na jego grobie.
• Czy została pani zaproszona na uroczystości centralne?
– W czwartek dotarło do mnie zaproszenie od ministra Glińskiego. Wcześniej wraz z córkami poinformowano nas także o możliwości wyjazdu do Smoleńska. Zrezygnowałyśmy. Tego dnia nasze miejsce jest przy grobie mojego męża, dlatego nie uczestniczymy w uroczystościach centralnych. Chcemy być tutaj, z tymi, którzy każdego dnia nas wspierają i podtrzymują na duchu. Ten dzień od pierwszej rocznicy wygląda tak samo, a nawet z roku na rok jest nas coraz więcej.
• A czy te kolejne mijające lata coś zmieniają?
– Mimo upływu tych siedmiu lat, wciąż nie udało się zabliźnić ran w sercu. Cały czas słyszymy o tej tragedii, żyjemy w cieniu słowa „Smoleńsk”. Trudno jest się z tego wyłączyć i normalnie żyć. 10 kwietnia zmienił nasze życie i nadal trudno jest nam o uśmiech i spokój.
• W ostatnich dniach atmosferę podgrzały informacje o ekshumacjach kolejnych ofiar.
– Przez cały ubiegły rok to słowo przytłoczyło nasze życie. Żyjemy nim w dalszym ciągu, bo do tej pory nie otrzymałyśmy informacji o dacie ekshumacji męża. Wciąż na to czekamy i patrzymy z niepokojem na listonosza za każdym razem, gdy dostarcza nam korespondencję. Boimy się, że niesie właśnie te dokumenty. Byłyśmy w grupie osób przeciwnych, ale nie protestujemy, nie zgłaszamy spraw do sądu, bo nie mamy tu nic do powiedzenia. Polecenie zostało wydane, wszystkie ekshumacje mają się odbyć i nasz sprzeciw nic nie zmieni. To będzie dla nas bardzo przykre doświadczenie, ale nie mamy na to wpływu.
• W dniu rocznicy wyniki swojej pracy ma przedstawić ministerialna podkomisja badająca katastrofę smoleńską. Czy pani zdaniem termin tej prezentacji jest właściwy?
– W moim odczuciu jest absolutnie niefortunny. Tego dnia jest czas na zadumę i modlitwę, a nie na słuchanie ustaleń komisji. Nie wybieramy się na to posiedzenie. Do tej pory nie docierały do nas żadne informacje na temat prac, ale zapewne dowiemy się czegoś z przekazów medialnych.