W składach węgla i drewna pustki. Kiedy tylko nadejdzie dostawa, z miejsca jest wykupywana. I to mimo cen, które przyprawiają o zawrót głowy.
– Mam już dosyć tego węgla, tego drewna. Kończę z tym. Przebranżawiam się – mówi zdecydowanie właściciel jednego z punktów w Lublinie, w którym można kupić zarówno węgiel, jak i drewno opałowe. – Co z tego, że ceny są wysokie, jak nie mam czego sprzedawać – wyjaśnia.
Jego słowa pokazują, jak trudna jest sytuacja na rynku węgla. Wszystko przez wojnę w Ukrainie i nałożone przez Polskę embargo na surowiec sprowadzany z Rosji. Rocznie kupowaliśmy tam 8,3 mln ton. Dla porównania lubelska Bogdanka w tym roku chce wydobyć 9,3 mln ton. Tyle że to węgiel dla energetyki, a rosyjskim paliły małe ciepłownie i ludzie w domach. I był tańszy od rodzimego.
Węgla brak
– Nie ma węgla. Brakuje go – dodaje właściciel wspomnianego składu. Ale nieopodal stoją napełnione worki i piętrzy się góra czarnego surowca. – To już sprzedane. Nie ma jeszcze nowej dostawy i nie wiemy kiedy będzie. Jak ktoś chce kupić, musi dzwonić z 2-tygodniowym wyprzedzeniem – zdradza jeden z pracowników składu.
Kłopot z dostępnością sprawił, że ceny poszybowały. Za tonę groszku trzeba dać około 3 tys. złotych – to dwa razy więcej niż przed rokiem.
Do punktu sprzedaży przy ul. Łęczyńskiej właśnie dotarła nowa dostawa. – Nie wiem, po ile będzie, bo jeszcze nie mam faktur, ale co dostawa to jest drożej – przyznaje właściciel składu Andrzej Rutkowski. – Kiedy tylko będzie w sprzedaży, poinformujemy o tym klientów na stronie internetowej – dodaje.
Surowiec z poprzedniej dostawy kosztował 2,2 tys. za tonę. Rok temu był po około 1,3 tys. – Sprzedajemy węgiel specyficzny. Wysokiej klasy i pakowany. Jest droższy niż sprzedawany luzem, ale dzięki temu że jest bardziej energetyczny, można go kupić mniej – mówi Rutkowski.
Braki na rynku są tak duże, że Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla Polskiego wylicza, że w tzw. sektorze komunalno-bytowym w tym roku może zabraknąć 5 mln ton węgla. To jakieś 40 procent całego zapotrzebowania. Nawet jeśli te prognozy są przesadzone, to i tak sytuacja jest zła.
Drogie drewno
I to nie tylko jeśli chodzi o węgiel, bo z drewnem jest podobnie. I także brakuje go przez wojnę. Tony drewna ściągaliśmy z Rosji. Kupował je przemysł meblarski. Teraz tego nie może robić i musi sięgać po krajowe zasoby.
– Nie mamy już na sprzedaż – słyszymy w punkcie w Lublinie w okolicach ul. Łęczyńskiej, w którym byliśmy w czwartek. – Zostało nam jeszcze trochę sosny. Mamy mieć dostawę miksu, czyli połączenia różnych gatunków, ale dopiero za dwa tygodnie – opowiada nam jeden z pracowników.
Tak jak w przypadku węgla, kłopoty z dostępnością sprawiają, że także drewno jest drogie. Pani Dominika mieszka pod Lublinem. 120-metrowy dom ogrzewa zimą gazem, ale żeby zmniejszyć wysokość rachunków, pali też drewnem w kominku. Co roku kupuje 5 metrów sześciennych. – W październiku płaciłam 220 złotych za metr. Teraz obdzwaniam składy i szukam najtańszej oferty. Na razie znalazłam za 350 złotych – narzeka kobieta.