Tylko rozwiązania systemowe mogą pomóc takim spółkom ciepłowniczym jak PEC w Białej Podlaskiej. Takie stanowisko zaprezentował radnym na nadzwyczajnej sesji prezes Sebastian Paszkowski. Z kolei radni Zjednoczonej Prawicy wskazują, że problemy wynikają z nieudalnego zarządzania miejską spółką.
Punktem wyjścia do zwołania nadzwyczajnej sesji była podwyżka za ciepło wprowadzona 1 kwietnia. Zgodnie z zatwierdzoną przez Urząd Regulacji Energetyki taryfą, mieszkańcy m.in. bloków spółdzielni Zgoda za ciepło w grzejnikach zapłacą teraz 77,90 zł/GJ (wcześniej 49,39 zł/GJ), a za ciepłą wodę 23,70 zł za metr sześcienny (wcześniej 18,36 zł).
– Wzrost cen za ciepło wynika wyłącznie z kosztów niezależnych od przedsiębiorstwa, na które składają się koszty emisji dwutlenku węgla, podwyżka cen węgla i energii elektrycznej – tłumaczy Sebastian Paszkowski, prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej.
Jednak zdaniem Zjednoczonej Prawicy, spółka mogła pewne scenariusze przewidzieć. – O transformacji energetycznej wiemy już od bardzo dawna i niektóre samorządy już dawno się do tego przygotowały – zwraca uwagę Dariusz Litwiniuk, szef klubu ZP. – Zaniepokoiła nas częstotliwość podwyżek, bo to już czwarta, począwszy od lipca ubiegłego roku. To ogromne obciążenie dla mieszkańców – zaznacza radny.
Jego klubowy kolega, Henryk Grodecki wylicza błędy bialskiego przedsiębiorstwa. – Przez 2 lata nie udało się uruchomić ciepłowni na biomasę. Nie mamy długoterminowej umowy na zakup węgla. Rozwiązując umowę z PGG powinniśmy myśleć o kolejnej umowie – stwierdza Grodecki.
Tymczasem, spółka tłumaczy, że umowa z Polską Grupą Górniczą była dla niej niekorzystna. – Była zawarta jednostronnie, nie zawierała możliwości rozwiązania z porozumieniem stron. Dodatkowo w momencie jej zawarcia w 2017 roku, te ceny były wyższe w stosunku do stawek na rynku. Dlatego, radziliśmy sobie tak, że dokupowaliśmy miał węglowy ze wschodu, a z PGG kupowaliśmy tylko ilości minimalne zawarte w umowie – tłumaczy Grzegorz Cybulski, główny inżynier PEC. Z końcem ubiegłego roku, umowa z PGG przestała obowiązywać.
Na tym jednak nie koniec. – Węgiel z polskich kopalni nie spełnia parametrów naszych kotłów. Chodzi m.in. o zawartości popiołu i siarki. Dlatego nie możemy na przykład korzystać z węgla z Bogdanki – zauważa Sebastian Paszkowski. – W Polsce generalnie brakuje ponad 6 mln ton węgla, który był importowany ze wschodu – dodaje prezes.
Przypomnijmy, że kilka dni temu Polska wprowadziła embargo na rosyjski węgiel. – Dzisiaj na giełdach tona węgla z Australii czy RPA kosztuje 275 dolarów. Do tego dochodzą koszty transportu czy marży. To daje nam 1800 złotych – wylicza szef PEC.
Część ciepła spółka miała też wytwarzać w ciepłowni na zrębki, która wkrótce powinna ruszyć. – Lasy Państwowe produkują 50 proc. zapotrzebowania na zrębki w Polsce. Wcześniej nasz kraj importował taką biomasę również z Rosji i Białorusi, teraz mamy nałożone embargo także na drewno i pochodne. Zabezpieczyliśmy zrębki na 3 miesiące. Żadna firma nie jest w stanie zagwarantować dłuższych dostaw, bo nie wiadomo skąd te zrębki brać – tłumaczy Paszkowski.
Jednak zdaniem przewodniczącego rady Bogusława Broniewicza (Biała Samorządowa) za ten kryzys nie odpowiadają tylko czynniki zewnętrzne, choćby takie jak wojna w Ukrainie. – Błędem było podjęcie decyzji o budowie ciepłowni, a nie elektrociepłowni (oprócz ciepła, wytwarza prąd – przyp. red.) – podkreśla. – Błędem jest także to, że w momencie budowy ciepłowni nie mieliśmy zabezpieczonej biomasy – uważa Broniewicz.
Zarząd bialskiej spółki przekonuje, że konieczne są rozwiązania systemowe. – Jako Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie apelowaliśmy do rządu o utworzenie funduszu celowego na potrzeby spółek ciepłowniczych oraz o kierowanie dystrybucją importowanego węgla. Rządowa agencja rezerw strategicznych mogłaby tym zarządzać – wskazuje szef PEC.
Jednocześnie zwraca się do radnych Zjednoczonej Prawicy. – Poruszcie ten temat w rozmowach z ministrem Jackiem Sasinem.
Taki kierunek działań nie do wszystkich trafia. – Dzisiaj pisanie pism do ministrów i czekanie aż „dobry wujek”, czyli rząd rozwiąże nam problem nie przyniesie efektów. Sami powinniśmy decydować o tym, co się u nas dzieje. Oczekiwałbym deklaracji długofalowych, na przykład budowy nowej instalacji, najlepiej w kogeneracji – proponuje przewodniczący rady.
Okazuje się jednak, że na razie taka budowa ruszyć nie może. – Jak tylko zostałem prezydentem poleciłem spółce przygotowanie koncepcji budowy ciepłowni opartej na kogeneracji, typu RDF (paliwo wytwarzane z rożnego rodzaju odpadów – przyp. red.). Ale jesteśmy obecnie zblokowani przez 5 lat okresem trwałości zrealizowanego projektu ciepłowni na biomasę. To wiąże się z obowiązkiem odbioru wyprodukowanego tam ciepła – tłumaczy prezydent Michał Litwiniuk (PO). Poza tym, z jego wyliczeń wynika, że na taką inwestycję potrzeba nawet 100 mln zł.
Na koniec czterogodzinnej sesji nadzwyczajnej radni chcieli przyjąć różne stanowiska. Swoje wypracowało środowisko prawicy, a inne miała Koalicja Obywatelska. „Dalsze utrzymywanie takiego nieudolnego zarzadzania przedsiębiorstwem może doprowadzić do utraty płynności finansowej, a w konsekwencji do upadłości spółki” – tak m.in. wyrazili się radni ZP.
A radni KO w swoim stanowisku wskazali, że konieczne są rozwiązania systemowe i legislacyjne. Żadne ze stanowisk nie przeszło. Zaważyły o tym głosy „wstrzymujące” 3 radnych Białej Samorządowej. – Nie chcieliśmy zajmować stanowiska w politycznej rozgrywce pomiędzy dwoma obozami. Te treści nic merytorycznego nie wnosiły – tłumaczy Bogusław Broniewicz.
Ostatecznie, sesja zakończyła się bez żadnych decyzji.