Policjanci wzywają na przesłuchania kolejne osoby, które brały udział w protestach przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Większość z nich to bardzo młodzi ludzie. Ale mogą liczyć na wsparcie prawników.
– Dzwoni do nas coraz więcej osób. W ubiegłym tygodniu mieliśmy jedną prośbę o pomoc, a od wczoraj zanotowaliśmy już 15 zgłoszeń. To oznacza, że rozpoczęło się wysyłanie wezwań na komisariaty – mówi adw. Diana Estreich-Florkowska, która koordynuje pracę zespołu prawników pomagających uczestnikom protestów.
Łapanka podczas marszu
Chodzi o osoby, które brały udział w manifestacjach organizowanych przez Strajk Kobiet. To przede wszystkim uczestnicy marszu z 7 listopada, który policja uznała za nielegalny. Z pl. Litewskiego wyruszyło wówczas blisko tysiąc osób. Na miejscu było wyjątkowo dużo policjantów. Tym razem jednak mundurowi nie ograniczyli się do zabezpieczania marszu. Masowo wyłapywali i legitymowali uczestników protestu. Marsz dotarł do skrzyżowania ul. Lubartowskiej i Kowalskiej, gdzie organizatorzy niespodziewanie go rozwiązali, bo obawiali się interwencji policji. Tuż po zakończeniu manifestacji policjanci ponownie zaczęli masowo legitymować jej uczestników, w wielu przypadkach niepełnoletnich.
– Dla nich to zwykle pierwsze zderzenie z tym systemem – mówi mecenas Estreich-Florkowska. – Nie byli agresywni, nosili maseczki, okazywali dokumenty.
Podczas legitymowania policjanci wyjaśniali im, że to rutynowa czynność. Nie było mowy o mandatach. Teraz ci młodzi ludzie dostają wezwania na komisariaty, gdzie stawia się im zarzuty.
Jak informują policjanci, podczas manifestacji 7 listopada wylegitymowano ponad 200 osób. W 20 przypadkach interwencja zakończyła się pouczeniem, a w 6 mundurowi wystawili mandaty. W ponad 90 przypadkach mogą zostać skierowane wnioski do sądu o ukaranie. Policjanci mają na to 30 dni.
– Do tej pory nie wysłano jeszcze żadnego wniosku. Cały czas prowadzone są czynności z poszczególnymi osobami – mówi Kamil Gołębiowski, rzecznik policji w Lublinie.
Wśród osób wzywanych na komisariaty są uczniowe, których legitymowano, gdy wracali z marszu do domów, z dala od miejsca manifestacji. Dowodami przeciwko nastolatkom bywają tylko policyjne notatki. Mają one dowodzić, że legitymowani np. nie zachowali dystansu od innych osób.
– Działanie policji jest oczywiście obliczone na zniechęcenie – dodaje Diana Estreich-Florkowska. – Ale młodzi ludzie rozumieją istotę praw człowieka i chcą o nie walczyć. Ważne jest jednak wsparcie w dorosłych.
W sprawie działań policji 7 listopada interweniował już m.in. poseł Michał Krawczyk (KO). Parlamentarzysta zapowiedział, że zwróci się do komendanta miejskiego policji w Lublinie z prośbą, by policja odstąpiła od kierowania do sądu wniosków o ukaranie protestujących.
>>> Na proteście w Lublinie policja zmieniła taktykę. Koronasceptyków traktowała łagodniej
>>> Tak dużej manifestacji dawno w Lublinie nie było. Protest kobiet przeszedł przez centrum miasta