Fala krytyki spłynęła na lubelską policję za hurtowe legitymowanie uczestników sobotniego protestu w Lublinie. To był „pokaz siły” i „terror psychiczny” – ocenili organizatorzy marszu
Sobotni protest rozpoczął się o godz. 16. O tej porze na pl. Litewskim funkcjonariuszy było niewiele mniej niż uczestników manifestacji. Już wtedy legitymowali kolejne osoby, a według relacji protestujących próbowali blokować osoby zmierzające na plac.
Manifestanci ruszyli na „spacer”, który nie potrwał jednak długo. Tłum przeszedł deptakiem i przed Bramą Krakowską skręcił w Lubartowską. Tam protest został rozwiązany.
– Represje poszły o krok dalej. Musimy zakończyć nasze zgromadzenie jeśli nie chcemy wszyscy wylądować w areszcie! Rozejdźcie się grupami – wykrzyczała do megafonu dziewczyna idąca na czele pochodu.
Zobacz: Protest Wszyscy na Lublin
Organizatorzy manifestacji do tych wydarzeń odnieśli się w opublikowanym w niedzielę wieczorem oświadczeniu. – Uniemożliwienie dojścia na plac zmierzającym tam osobom przed godz.16, jak również spisywanie już obecnych, miało na celu zastraszenie uczestników. Z tego powodu wiele osób zrezygnowało z wzięcia udziału w spacerze, obawiając się nieznanych im konsekwencji prawnych – napisali w mediach społecznościowych, zarzucając mundurowym „pokaz siły” i „terror psychiczny”. Twierdzą też, że funkcjonariusze organizowali łapanki legitymując wyciągane losowo z tłumu osoby i blokowali radiowozami drogi, którymi uczestnicy mogliby bezpiecznie opuścić demonstrację. – Powodem nagłego przerwania manifestacji było stworzenie realnego zagrożenia przez policję wobec uczestników – zaznaczyli.
Warto podkreślić, że tak stanowczo mundurowi nie reagowali chociażby 10 października, kiedy w Lublinie protestowało kilkuset tzw. koronasceptyków. Wówczas uczestnicy manifestacji bez maseczek – mimo obowiązującego nakazu ich noszenia – przeszli w asyście policji z pl. Zamkowego na pl. Litewski. Dopiero tam funkcjonariusze zaczęli legitymować protestujących, a kolejnych, w celu ukarania mandatami, mieli ustalać na podstawie nagrań z wydarzenia.
Jaki był ostateczny efekt tych działań? – Policjanci wylegitymowali wówczas 23 osoby – mówi kom. Andrzej Fijołek z zespołu prasowego KWP w Lublinie. Z powodu odmowy przyjęcia mandatów karnych policjanci skierowali wnioski do sądu, natomiast organizator może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej za narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia wielu osób.
Podczas protestów organizowanych przez Strajk Kobiet policjanci ograniczali się do tej pory do zabezpieczania manifestacji. W sobotę reagowali jednak zupełnie inaczej. Zapytaliśmy KWP o powody zmiany taktyki. – Reakcje ze strony policjantów są podejmowane na bieżąco i adekwatnie do sytuacji – dodaje kom. Fijołek. – Zakazane są zgromadzenia powyżej pięciu osób. Według naszych informacji w sobotnim zgromadzeniu wzięło udział około pół tysiąca uczestników. W tym przypadku doszło do naruszenia obowiązujących nakazów.
Jak informuje KWP, podczas sobotniego marszu policjanci wylegitymowali ponad 200 osób. Wystawili 6 mandatów, zastosowali 20 pouczeń. W ponad 90 przypadkach skierowane mogą zostać wnioski do sądu.
Wyjaśnień dotyczących wydarzeń z soboty oczekuje poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Krawczyk. W liście do komendanta miejskiego policji nadkom. Sławomira Włady pisze, że działania funkcjonariuszy wzbudziły jego podejrzenie.
– Dotyczy ono w szczególności tego, czy reakcja policji, w tym użycie środków przymusu bezpośredniego oraz masowe legitymowanie było uzasadnione i proporcjonalne do ewentualnego zagrożenia – wyjaśnia poseł.