Mimo że policja zapowiadała politykę „zero tolerancji” dla łamiących obostrzenia epidemiczne, marsz kilkuset osób bez maseczek przeszedł spokojnie w sobotę przez centrum Lublina. W innych miastach podobne zgromadzenia rozwiązywano. W Lublinie niewierzący w pandemię koronawirusa dziękowali policji za ochronę.
Kilkanaście minut przed rozpoczęciem protestu policjant prosi do siebie organizatorkę protestu i oświadcza, że zgodnie z nowymi przepisami w zgromadzeniu może wziąć udział maksymalnie 150 osób, każdy musi też zasłaniać usta i nos oraz utrzymywać dystans. W trakcie rozmowy z policjantem organizatorka marszu nie ma maseczki. Liże za to lizaka. Inni uczestnicy protestu liżą lody, gryzą nasiona słonecznika albo jedzą cukierki. To ma tłumaczyć, dlaczego nikt nie zasłania ust ani nosa.
Pogoda dopisuje, więc na placu Zamkowym zbiera się spora grupa ludzi. Rozmowy wyjaśniają, że ich obecność tutaj w wielu przypadkach ma związek z niekonsekwencją i sprzecznymi sygnałami wysyłanymi przez rząd.
– Nasz były minister zdrowia jest dobrym przykładem. Najpierw śmiał się z maseczek, a potem kazał nam je nosić – mówi jedna z kobiet. – My wierzymy, że jest choroba. Tak jak jest grypa, tak jak jest rak, jest też umieralność na COVID-a. Ale ta umieralność nie jest taka, żeby w ludziach wywoływać panikę, rozwalać całą gospodarkę – dodaje i przekonuje, że maseczki nie nosi, bo jest zdrowa.
– I jeszcze robią z nas idiotów, bo mówią, że nie wierzymy w koronawirusa. Ja wierzę. Ja nie wierzę w pandemię – dodaje po chwili inny mężczyzna.
O 15 protest zatytułowany „Marsz o wolność” się zaczyna.
– Muszę jako organizator przypomnieć niestety o maseczkach i odległości 1,5 metra – pani Katarzyna, główna organizatorka wydarzenia, na końcu tych słów sama wybucha śmiechem.
– Mam 53 lata. Pracuję jako nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 51 w Lublinie – zaczyna prowadzący protest mężczyzna. – Jesteśmy tu po to, żeby zaprotestować przeciwko ograniczeniom, nakazom i zakazom, trzeba to powiedzieć: bezprawnym! Które zostały nam narzucone.
Radny PiS i międzynarodowa szajka
Radny klubu PiS w Radzie Miasta Lublin Stanisław Brzozowski opowiadał zgromadzonym, że z powodu ogłoszenia epidemii nie mógł odwiedzać swojej umierającej w szpitalu matki.
– Przez ten okres czasu ja właściwie nie spotkałem człowieka, który byłby chory na tego wirusa, tego wściekłego, zabójczego wirusa. Jedyną osobą jaką znam to był poseł Przemysław Czarnek – powiedział Brzozowski wzbudzając wesołość wśród zgromadzonych.
– Wychodzi na to, że właściwie nie mam prawa już jako obywatel, jako człowiek, decydować o swoim losie, nie mam prawa się na przykład przeziębić i zachorować, bo na straży mojego zdrowia stoi rząd, który wie wszystko lepiej. Ja dziękuję za taką troskę. Jestem wolnym człowiekiem, chcę sam decydować o swoim losie. Chcę dokonywać świadomych wyborów, co jest dla mnie dobre, a co jest złe – przekonywał Brzozowski.
– Tu nie chodzi o nasze zdrowie, nie chodzi o nasze życie. Tutaj są załatwiane jakieś cele, które są prawdopodobnie przez międzynarodową szajkę załatwiane. Nie wiem tylko dlaczego nasze rządy ulegają temu – dodał miejski radny PiS.
Podziękowania dla policji
Jeszcze we wtorek minister zdrowia i komendant główny policji zapowiadali „politykę zero tolerancji dla nieprzestrzegania obostrzeń”. – Będziemy bardzo rygorystycznie podchodzić – jako funkcjonariusze – do obowiązku zasłaniania ust i nosa – zapewniał szef policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.
Tymczasem podczas sobotniego marszu w Lublinie policjanci przez cały czas trwania marszu nie reagowali na gremialne ignorowanie wprowadzonych obostrzeń. – Wypada podziękować paniom policjantkom i panom policjantom, że ochraniali nas, że nie robili żadnych problemów – mówił prowadzący protest nauczyciel na zakończenie zgromadzenia.
Dopiero po zakończonym proteście policjanci zaczęli legitymować wybrane osoby. Wobec 23 skierują wnioski do sądu o ukaranie za brak maseczki w przestrzeni publicznej. Żadna z wylegitymowanych osób nie zgodziła się przyjąć mandat.
Policjanci dodają, że inne osoby które wzięły udział w zgromadzeniu i nie zasłaniały twarzy będą pociągane do odpowiedzialności. – Przebieg marszu od początku do końca mamy zarejestrowany. Na podstawie nagrań będziemy identyfikować te osoby – zapowiada kom. Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
W Białymstoku i Wrocławiu zgromadzenia rozwiązano
Podobne protesty w sobotę organizowano w całej Polsce. W Białymstoku policja zwróciła się do Urzędu Miasta o rozwiązanie zgromadzenia, bo podczas marszu nie były przestrzegane zasady noszenia maseczek, a liczba uczestników wyniosła około 500 osób. We Wrocławiu Urząd Miasta rozwiązał zgromadzenie z tych samych powodów: nikt nie nosił maseczek, a ludzi było za dużo.
W Lublinie w chwili opuszczania placu Zamkowego przez zgromadzonych na podstawie nagrania wideo naliczyliśmy co najmniej 400 osób. Zdaniem policji było tam jednak tylko 100 osób. Jak mówi kom. Andrzej Fijołek z KWP w Lublinie, na ul. Dolnej 3 Maja policjanci doliczyli się 200 osób i poinformowali o tym przedstawiciela Urzędu Miasta. Jednak z uwagi na to, że uczestnicy nie popełniali wykroczeń, zapadła decyzja, żeby nie rozwiązywać zgromadzenia.
– Miasto nie ma podstaw prawnych i narzędzi do rozwiązania zgromadzenia, jeśli nie spełnia ono wymogów prawnych. Tutaj ocena czy dana sytuacja tego wymaga pozostaje w gestii policji, która odpowiada za bezpieczeństwo uczestników. W przypadku gdy policja oceni, że bezpieczeństwo uczestników jest zagrożone, może zwrócić się do władz miasta o podjęcie decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia. Taka prośba nie wpłynęła – wyjaśnia Katarzyna Duma, rzecznik prezydenta Lublina.
– Wszystko zależy od sytuacji, czy takie osoby stwarzają zagrożenie czy nie – mówi kom. Andrzej Fijołek. I dodaje, że próba rozwiązania takiego zgromadzenia mogłaby się wiązać z agresją tłumu wobec funkcjonariuszy. – Naszym celem jest łagodzenie konfliktów a nie doprowadzanie do ich eskalacji – przekonuje Fijołek.
Komenda Główna Policji poinformowała, że w sobotę odbyło się 68 zgromadzeń. Policjanci nałożyli 206 mandatów, a w 1535 przypadkach zostaną do sądu skierowane wnioski o ukaranie.