Kilkadziesiąt domów ciągle zalewa woda, ludzie brną w błocie, a taksówkarze nie chcą podjeżdżać dalej niż na sam początek ulicy. I tak od wielu, wielu lat.
- Patrz, znowu telewizja! - krzyczy dziecko na widok ekipy TVP, filmującej to, co dzieje się na Wapiennej, ulicy między Politechniką Lubelską, a Bystrzycą. Dziecko brnie przez błoto. To od lat nic się nie zmienia. Nie pomogły kolejne artykuły w prasie, ani skargi do Ratusza.
- Jest coraz gorzej - mówi Ba Oumar Aly, sprzedawca tutejszego sklepu, szef Komitetu Odbudowy Ulicy Wapiennej. - Coraz więcej terenów Politechniki jest zabudowanych i cała woda spływa z nich do nas.
- Dom zalewa mi co roku - skarży się Jolanta Pawłowska. - Tylko teraz miałam spokój, bo nie było dużych opadów - dodaje. Ze sklepikarzem idziemy przez ulicę. Drzwi jednego z domów stoją w kałuży lustro wody jest powyżej poziomu podłogi.
5 marca działacze komitetu napisali do Ratusza. Wylali żale: że miasto wbrew obietnicy nie wykupuje ich nieruchomości; że nikt nie rozbiera ruin. Spisali żądania: przebudowy sieci energetycznej, podłączenia gazu, odśnieżania i sprzątania, zgody na remont budynków. - Nawet prowizoryczne rowy odwadniające musimy budować bez zezwoleń - podkreśla Ba Oumar Aly. - Czekam na pismo z Ratusza.
Do nas odpowiedź dotarła szybciej. I nie ma w niej nadziei na szybkie zmiany. - Warunkiem modernizacji dróg jest zabezpieczenie na ten cel pieniędzy w budżecie miasta - tłumaczy Mirosław Kalinowski z Urzędu Miasta. - W tym budżecie nie ma takiego zadania, więc w tym roku przebudowa nie będzie możliwa. Drenaż trzeba by prowadzić na dużej głębokości, a to duży wydatek. Konieczna byłaby budowa przepompowni, ale na terenie zalewowym mogłaby ona ulegać zamulaniu.
I dalej: że na sprzątanie trzeba czekać do kwietnia; że nie będzie przebudowy sieci energetycznej (choć czasem nie działają lodówki); że burzenie ruin to rola ich właścicieli a od egzekwowania tego jest Straż Miejska.
- To pójdziemy z tym dalej, do prezydenta, do Sejmu, gdziekolwiek. Niech się dowiedzą, że w środku dużego miasta jest gorzej niż na wsi - zapowiada Ba Oumar Ally.