To niemal cud, że przez Rafała W. nikt nie zginął. 30-letni mężczyzna tak manipulował w mechanizmach wind, że drzwi się otwierały, choć kabiny za nimi nie było. Prokuratura oskarżyła go o to, że wielokrotnie narażał mieszkańców kilku bloków na utratę życia.
Rafał W. zabawiał się w ten sposób od dawna. W 1998 r. wpadł w ręce policji, ale lekarze skierowali go do szpitala psychiatrycznego. Wyszedł po pięciu latach, bo psychiatrzy uznali,
że już się podleczył. A zaraz po tym liczba wind uszkadzanych w Lublinie radykalnie wzrosła. W grudniu ub. roku mieszkańcy bloku przy ul. Nowomiejskiej zatrzymali Rafała W., bo uszkodził ich windę. Okazało się, że to samo zrobił w blokach przy ul. Zachodniej, Nadbystrzyckiej
i w wieżowcu UMCS. Psychiatrzy tym razem stwierdzili, że jest poczytalny. To pozwala prokuraturze postawić go przed sądem. Rafał W. przyznał się do winy.