Jak pisaliśmy w sobotę, Krzysztof M. był zastępcą szefa lubelskiego oddziału CBŚ.
Z sukcesami zajmował się rozpracowywaniem najpoważniejszych przestępstw. Zatrzymano go w piątek na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Zarzucono mu przyjęcie łapówki, utrudnianie śledztwa oraz nielegalne posiadanie broni.
– To był twardy glina, przez 20 lat ścigał bandytów, grożono mu śmiercią – mówi jego krewny. – Nie wierzę, że wziął łapówkę. To zemsta jego podwładnego.
Policjant miał przyjąć łapówkę od Andrzeja G. w zamian za pomoc jego synowi, który wiosną 1998 roku uczestniczył w napadzie na mężczyznę
w Trzcińcu pod Lubartowem. Krzysztofa M. już przed rokiem odciążył jego były podwładny Marcin L., policjant aresztowany za współpracę ze złodziejami samochodów.
W piątek swojego czołowego dziennikarza – Mariusza H. zawiesił redaktor naczelny Kuriera Lubelskiego. Nazwisko dziennikarza pojawia się
w zeznaniach Marcina L., który twierdził, że redaktor pośredniczył w kontaktach pomiędzy Krzysztofem M., dyrektorem i wysoko postawionym prokuratorem.
Aresztowanie Krzysztofa M. jest kolejną wpadką lubelskiej policji w ostatnim czasie. Wcześniej za kratki trafił komendant policji z Białej Podlaskiej. W ubiegłym tygodniu odkryto, że z sejfu Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie zginęło ponad 7 tys. dolarów i siedem tys. zł.