Magistrat nadal nie wie, kiedy wystawi na sprzedaż działki w okolicy ul. Jasnej. Obskurne baraki jeszcze miesiącami będą szpeciły centrum Lublina.
m.in. sklepami i pubami. W przyszłości mają je zastąpić nowoczesne i estetyczne domy przeznaczone pod usługi np. hotelarskie czy handel. Władze miasta deklarują, że chcą dobrego zagospodarowania zaniedbanego fragmentu miasta. Ale efektów ciągle brak.
Najpierw na sprzedaż nieruchomości nie chcieli się zgodzić radni. Argumentowali, że stanie się krzywda osobom, które prowadzą tam teraz interesy. Później – we wrześniu ubiegłego roku – przetarg na sprzedaż nieruchomości unieważnili urzędnicy. Okazało się, że warunki przetargu ogłoszone w prasie różnią się od przedstawionych na samym przetargu. Pojawiły się skargi. Magistrat zapewniał, że różnice są nieistotne, ale ponieważ sprawa sprzedaży działek jest kontrowersyjna, postanowił nie rozpatrywać złożonych ofert. Sprawa sprzedaży utknęła w miejscu i co gorsza nie wiadomo, kiedy ruszy.
Dlaczego? W jednym z wystawionych na sprzedaż budynków – przy Wieniawskiej – mieszkają cztery rodziny. Po feralnym przetargu zmieniły się przepisy i teraz, przed ponownym wystawieniem nieruchomości na sprzedaż, magistrat musi dać mieszkańcom lokale zastępcze. A tych miastu brakuje.
– Robimy wstępne rozeznanie ilu i jakich lokali potrzeba – mówi Ewa Lipińska, szefowa Miejskiego Inspektoratu Gospodarki Mieszkaniami. Dodaje, że procedury zajmą 3 do 6 miesięcy.
– Nie wypada, żeby takie miejsce funkcjonowało w centrum Lublina – przyznaje Mirosław Bielawski, zastępca dyrektora Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami w Urzędzie Miasta. Dodaje: Ale bez tego budynku zagospodarowanie nieruchomości byłoby dla nabywcy bardzo trudne lub nawet niemożliwe. Dlatego musimy cierpliwie czekać na wyprowadzkę mieszkańców.
Władzom Lublina powinno zależeć na szybkiej sprzedaży nieruchomości. Działki przy Jasnej, Wieniawskiej i Partyzanckiej wyceniono na ok. 2 mln zł, a to niebagatelna suma dla budżetu Lublina.