Jeżeli pacjent znajdzie się w szpitalu z chorym sercem, ale okaże się, że szwankują mu także płuca, lekarze będą musieli wybrać, który narząd leczyć. Szpital dostanie pieniądze za leczenie jednej choroby.
Chory trafiający do szpitala często ma wiele chorób. Dobrym tego przykładem są cukrzycy. – Kiedy cukrzyca ulega rozchwianiu, trzeba ratować różne narządy – tłumaczy Barbara Polikarska, chora na cukrzycę, prezes Stowarzyszenia Diabetyków w Lublinie. – Pojawiają się problemy z sercem, nerkami, dolegliwości reumatyczne.
Wydatki na badania i leki, które nie wchodzą w skład jednej choroby pacjenta, szpital wykona na własny koszt. – U nas leżą pacjenci z powikłaniami, z wieloma schorzeniami, które trzeba leczyć jednocześnie – mówi Marian Przylepa, dyr. SPSK nr 4 w Lublinie. – Powiedzmy, że pacjentka jest na patologii ciąży. Przy okazji choruje na cukrzycę, którą leczymy. A fundusz płaci tylko za poród. To nieporozumienie.
Prof. Teresa Widomska-Czekajska, ordynator Kliniki Kardiologii SPSK nr 4, też się niepokoi. – Nie będzie można jednocześnie leczyć przewlekłej niewydolności serca, zaburzeń rytmu serca, zapalenia mięśnia sercowego, obrzęku płuc – wymienia. – Ponadto, jeżeli pacjent przyjdzie na koronarografię, a okaże się, że są potrzebne dodatkowe badania, NFZ może już nie zapłacić za nie.
Czy oznacza to, że szpitale będą unikać pacjentów z wieloma chorobami? – Nie. Po prostu szpital będzie dopłacał do leczenia – zapewnia dyr. Przylepa.
Niektórzy rozważają leczenie na raty. – Wypada robić tak – głośno myśli dyr. Szarecki. – Przyjąć chorego na oddział, podleczyć go na jedną chorobę i wypuścić do domu. Potem przyjąć na inny oddział i leczyć drugą chorobę. Wtedy za każdą chorobę z osobna fundusz zapłaci.