W środę zapadł wyrok w sprawie lubelskiej „afery biurowcowej”. Postępowanie przeciw prezydentowi Lublina zostało umorzone, a sekretarza miasta uniewinniono. Z orzeczenia wynika, że choć wynajęcie biur w nieistniejącym budynku było błędem, to miejska kasa wcale na tym nie ucierpiała
Taki wyrok wydała Międzyresortowa Komisja Orzekająca przy Ministerstwie Finansów w sprawie wynajęcia przez lubelski Urząd Miasta pomieszczeń w biurowcu, który dopiero miał powstać.
Taka umowa została zawarta latem 2014 r. z firmą Orion, która zamierzała postawić obiekt przy ul. Wieniawskiej (dziś jego budowa dobiega już końca). Umowę podpisał sekretarz miasta Andrzej Wojewódzki na podstawie pełnomocnictwa, którego udzielił mu prezydent Krzysztof Żuk.
Żadnych kar nie będzie
Obaj samorządowcy wpadli przez tę umowę w kłopoty. Zostali obwinieni o złamanie prawa polegające na zleceniu prac budowlanych bez wymaganego przetargu, bo właśnie tego doszukali się w umowie kontrolerzy Urzędu Zamówień Publicznych. Tak samo odczytał ją rzecznik dyscypliny finansów publicznych, który chciał ukarania prezydenta i sekretarza. Ale w środę komisja orzekła, że żadnych kar nie będzie.
Sekretarz miasta został całkowicie uniewinniony, choć to on podpisał umowę. – Występował w imieniu i na rzecz swojego mocodawcy – wyjaśniał Piotr Nagraba, przewodniczący Międzyresortowej Komisji Orzekającej.
Tym mocodawcą oczywiście jest prezydent Lublina, który w środę też odetchnął z ulgą. Komisja umorzyła toczące się przeciw Żukowi postępowanie powołując się na przepis mówiący, że „nie dochodzi się odpowiedzialności” za naruszenia dyscypliny finansowej o znikomym stopniu szkodliwości dla publicznej kasy.
– Komisja uznała, że postępowanie przeciwko mnie w ogóle nie powinno się toczyć – komentuje prezydent Krzysztof Żuk.
Miasto nie wydało ani grosza
Orzekający nie mieli jednak wątpliwości, że Ratusz popełnił błąd, że „umowa najmu” faktycznie miała charakter zlecenia na prace budowlane i że zlecenie to powinno być poprzedzone przetargiem, którego tutaj zabrakło. Ale jednocześnie komisja kategorycznie przyznała, że wszystkie te błędy w żaden sposób nie odbiły na kasie miasta, które nie wydało z tego tytułu ani grosza.
– Mimo błędnej kwalifikacji tego zamówienia, osoby odpowiedzialne za jego przeprowadzenie dołożyły należytej staranności w celu zabezpieczenia interesu miasta – podkreślał Nagraba. Przypominał, że wybór firmy, z którą miasto zawarło umowę był poprzedzony ogłoszeniem o poszukiwaniu biur do wynajęcia. Podkreślał też, że gdy pojawiły się wątpliwości co do prawidłowości umowy, Ratusz doprowadził do jej rozwiązania bez uszczerbku dla kasy miasta.
Nawet skarżący miał wątpliwości
Prezydent nie stawił się na środowej rozprawie, bo wybrał odbywające się w tym samym czasie posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, gdzie pojechał jako przedstawiciel Unii Metropolii Polskich. Dlatego jego obrońca wnioskował (bezskutecznie) o odroczenie rozprawy, by prezydent mógł osobiście złożyć wyjaśnienia. Dlaczego osobiście?
– Bardzo istotne jest to, na ile prezydent miał wiedzę na temat trybu zawierania tej umowy – wyjaśniał mecenas Zbigniew Dubiel tłumacząc, że Żuk nie musiał znać szczegółów umowy, bo od tego ma podwładnych.
Okazało się to na tyle skuteczne, że pod koniec rozprawy nawet strona oskarżająca nie była pewna, czy chce uznania Żuka winnym. – Jeżeli z procedur i wszystkich dokumentów wynika, że prezydent nie uczestniczył w podpisywaniu tego typu umów, to mam wątpliwości – przyznała Wanda Palińska, rzecznik dyscypliny finansów publicznych.
Środowe orzeczenie nie jest prawomocne.