Na osiem lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Lublinie Jarosława C. za obrabowanie z karabinem w ręku hurtowni wędlin w Kraśniku.
Mężczyzna jednak i tak nie wyjdzie z więzienia. Za nielegalne posiadanie broni i przyjęcie 3 tys. zł z napadu dostał cztery lata więzienia. To tyle, ile często dostają sprawcy rozbojów.
Do napadu doszło w lipcu 2006 roku. Zamaskowany motocyklista zastraszył karabinem pracowników hurtowni. Zrabował 16 tys. zł. Potem odjechał wraz z kompanem. Policja zorganizowała blokady. O napadzie zrobiło się głośno, bo na blokadzie w Chodlu jeden z funkcjonariuszy zastrzelił motocyklistę, który nie zatrzymał się do kontroli. Ale - jak się okazało - to nie on dokonał rabunku w Kraśniku.
Prokuratura oskarżyła o napad dwóch braci Jarosława i Przemysława C. Policja odnalazła broń użytą podczas napadu. Karabin był zawinięty w pieluchy. Badanie ujawniło na nich ślady DNA rocznego synka Jarosława C. - Nie wiem skąd się wzięły - mówił w sądzie mężczyzna. Jego brat twierdził, że w czasie napadu był w sklepie.
Sąd doszedł do wniosku, że w napadzie uczestniczył tylko Jarosław C., który obrabował hurtownię z nieustalonym mężczyzną. Obaj podjechali pod hurtownię motocyklem. Jarosław C. karabinem zastraszył jej pracowników, po czym zabrał 16 tys. zł. Sędziowie uznali, że brakuje dowodów na to, iż Jarosławowi towarzyszył jego brat. Przemysław C. zostawił odcisk palca na pistolecie gazowym, który był ukryty razem z karabinem użytym w napadzie. W sądzie tłumaczył się jednak, że pistolet pokazał mu znajomy. Nie można było podważyć tej wersji, bo znajomy Przemysława C. wyjechał za granicę. Na półtora roku w zawieszeniu został skazany Michał C., który pomagał ukryć motocykl użyty w napadzie.
Wyrok nie jest prawomocny. - Nie zamierzamy odwoływać się od wyroku - mówi Konrad Węcławski, zastępca prokuratora rejonowego w Kraśniku.
(dj)