– Opiekowałam się uczniami, a sama trafiłam na oddział ratunkowy. To nie powinno się wydarzyć – mówi Irmina Pietraszko, nauczyciel muzyki w jednym z lubelskich liceów. W czasie wycieczki na zamku lubelskim na kobietę spadła drewniana rama.
1 grudnia Irmina Pietraszko wybrała się ze swoimi uczniami do Muzeum Lubelskiego na zamku. – Schodziliśmy w dół klatką schodową schodowej kiedy w pewnym momencie poczułam silne uderzenie w głowę. Okazało się, że z wysokości czterech metrów spadła na mnie rama ze sklejki. Spojrzałam w górę i zobaczyłam drugą, która się chwiała. Usiadłam, bo nie byłam już w stanie sama zejść z tych schodów – relacjonuje nauczycielka, która skontaktowała się z naszą redakcją.
Na miejsce zdarzenia wkrótce przyjechali policjanci. Dotarła też karetka, która zabrała kobietę do szpitala. – Nie doznałam poważnych obrażeń, ale po wypadku doskwierały mi zawroty głowy. Ciągle biorę leki, które im zapobiegają – mówi nauczycielka. – Policjant powiedział, że gdybym została uderzona kantem, konsekwencje mogłyby być znacznie gorsze. A za nami tymi schodami szły małe dzieci – dodaje.
Pani Irmina ma pretensje do strażników, którzy byli świadkami wypadku. – Biernie stali i przyglądali się zdarzeniu. Nie wezwali nawet pogotowia. Zrobiła to moja koleżanka z pracy, która także opiekowała się uczniami – oburza się nasza Czytelniczka.
Nauczycielka uważa, że muzeum dopuściło się zaniedbań. – Stolarze zakładali dekoracje nad schodami. Z tego, co się dowiedziałam, w momencie wypadku mieli przerwę. Klatka schodowa powinna być w tym czasie zamknięta. W muzeum jest przecież winda.
W sprawie wypadku policja wszczęła dochodzenie. – Prowadzimy je w kierunku art. 160 kodeksu karnego, czyli narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia – mówi Renata Laszczka-Rusek, rzecznik lubelskiej policji. – Na miejscu nasz technik przeprowadził oględziny. Rama miała wymiary 2x2 m. Uderzyła też jedną z uczennic, ale jej ojciec nie chciał, żeby brała udział w tej sprawie – dodaje.
Katarzyna Mieczkowska, dyrektor Muzeum Lubelskiego nie chce komentować tego zdarzenia. – Poczekajmy na wyniki postępowania wyjaśniającego – kwituje.
Irmina Pietraszko ma nadzieję, że wypadek będzie nauczką dla pracowników placówki. – Przeważnie ludzie wyciągają wnioski dopiero po tym, gdy stanie się coś poważnego. Liczę na to, że ktoś zastanowi się nad swoim zachowaniem. Oprócz tego zamierzam wystąpić o odszkodowanie – przyznaje.