Lubelska prokuratura poleciła ekshumować zwłoki 50-letniego Stanisława K. Mężczyzna zmarł w szpitalu przy ul. Staszica w Lublinie. A kilka godzin wcześniej został uznany za zmarłego przez lekarza pogotowia ratunkowego.
O sprawie pisaliśmy w grudniu. Stanisław K. spod Siedlec, pracował w Wiedniu. Do domu wracał przez Lublin. 2 grudnia rano wysiadł z busa na ul. Ruskiej. Upadł na chodnik. Pierwsi zajęli się nim policjanci. Rozpoczęli reanimację. Potem przyjechała karetka pogotowia z ratownikami. Chwilę później dotarła druga karetka z lekarzem.
Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego SP ZOZ w Lublinie, tłumaczył nam, że reanimacja trwała około godziny. Lekarz doszedł do wniosku, że się nie powiodła. Ciało mężczyzny zostało przykryte czarnym workiem na zwłoki.
Wtedy policjanci zauważyli, że mężczyzna się poruszył. Jeden z nich zaczął go reanimować. Reanimację przejął lekarz. Stanisław K. został przewieziony do PSK-1 przy ul. Staszica w Lublinie. Zmarł po kilku godzinach na zawał serca. Szpital jeszcze tego samego dnia wydał rodzinie zwłoki. Stanisław K. został pochowany na cmentarzu w Sarnakach.
Policyjna notatka o przebiegu zajścia dotarła do prokuratury. Gdy po kilku dniach śledczy zwrócili się do szpitala o informację o stanie zdrowia pacjenta, było już po pogrzebie.
Prokuratura bardzo rzadko decyduje się na ekshumację. Zwykle sekcję zwłok, która ma wyjaśnić przyczyny śmierci, zleca się od razu. – Tak byłoby i w tym przypadku, ale wiedzieliśmy o zgonie – mówi prokurator Nowak.
Ekshumacja zostanie przeprowadzona w marcu. Zwłoki trafią do Zakładu Medycyny Sądowej. Potem zostaną pochowane ponownie.